PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Nie wrz 09, 2012 10:17 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

No właśnie o te realia chodzi.Wiem tyle, co z wątku.Niemniej jednak spotkałam się już z tym ,że trzeba czasami oszukiwać, kłamać dla dobra kotów, bo inaczej wyciągnięcie ich jest niemożliwe.O co tu chodzi? Revontulet opisała coś, co mnie zdumiewa, naprawdę.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56119
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie wrz 09, 2012 10:21 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

zoyabea pisze:Powiedziałam Ci też że możesz go wziąć już dziś (w sobotę), nie byłaś gotowa, rozumiem.


Skoro okazuje się, że jednak nie było problemów z wydostaniem kota ze schronu to wycofuję się z tego co napisałam wcześniej. Bo w tym przypadku jednak była inna sytuacja...
Szkoda, że maluszek nie został zabrany od razu i nie doczekał domku.
Lena89 mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć wymarzonego kota :ok:
Obrazek

Revontulet

 
Posty: 5813
Od: Sob maja 26, 2012 8:26
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 09, 2012 10:26 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

ewar pisze:Revontulet opisała coś, co mnie zdumiewa, naprawdę.

Ja byłam w niezłym szoku, zresztą do tej pory jestem i do tej pory myślę o tej kotce :(
Obrazek

Revontulet

 
Posty: 5813
Od: Sob maja 26, 2012 8:26
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 09, 2012 10:31 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

ewar pisze:No właśnie o te realia chodzi.Wiem tyle, co z wątku.Niemniej jednak spotkałam się już z tym ,że trzeba czasami oszukiwać, kłamać dla dobra kotów, bo inaczej wyciągnięcie ich jest niemożliwe.O co tu chodzi? Revontulet opisała coś, co mnie zdumiewa, naprawdę.


Nikt nie mówi o oszukiwaniu i kłamaniu.
Realia są takie:
Każdy kot powyżej 3 miesiąca podlega 2 tyg kwarantannie.
Po niej, każda kotka w wieku rozrodczym MUSI być wysterylizowana. Nie ma opcji, żeby to zrobić u swojego weterynarza.
Jeśli kot się nie rozchoruje to trafia do adopcji.
Można WARUNKOWO adoptować chorego kota pod warunkiem dostania pozwolenia od dyrekcji.
Jeśli wyadoptowany kot zmienia własciciela, to MUSI przepisać umowę osobiscie, w schronisku.
Obrazek

zoyabea

 
Posty: 456
Od: Pon wrz 27, 2010 15:39

Post » Nie wrz 09, 2012 11:08 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

To moze ja napiszę parę slów wyjaśnienia!

Schronisko nie wydaje przypadkowym ludziom kotek przed sterylizacją. zwłaszcza rudych czy w typie rasy. Nikt potem nie jest w stanie dopilnować tego, czy kotka została wysterylizowana, a chodzi o walkę z rozmnażaniem. I tutaj moim zdaniem postępuje bardzo słusznie. Tak, pobyt w schronie to zawsze jest ryzyko, ale znając ludzi którzy w większości przychodzą tu w sprawie adopcji uważam, że polityka schroniska jest jak najbardziej na miejscu. Jeśli kotka jest chora to można ją warunkowo zaadoptować, a przynajmniej taką sytuację znam z autopsji, ale musi to być odpowiedzialny dom i niestety raczej nie ludzie z ulicy (zresztą tacy w ogóle najczęściej nie idą gdzie indziej niż do azylu I, gdzie są tylko koty gotowe do adopcji). I nie chodzi o żadne kumoterstwo bo tego nie ma, ale o to, żeby była jasność że kotka trafi w dobre ręce i będzie naprawdę leczona i wysterylizowana.

Nie ma czegoś takiego, że wolontariusze przyjeżdzają i wyciągają koty w ilościach hurtowych. Można wyadoptować kota mówiąc, że robi się to w celu wyleczenia i znalezienia domu i ja tak robię. Ale trzeba się 'rozliczyć' z tych kotów - przedstawić dokumentację leczenia, zaświadczenie o zgonie czy przepisać umowę adopcyjną na nowego właściciela. Nie ma tutaj opcji hurra przyjeżdzamy i zabieramy wszystko (zresztą i tak nie ma już gdzie).

Ewo bardzo niesprawiedliwie oskarżasz wolontariuszki - ciężko pracują i poświęcają swój prywatny czas, żeby zajmować się kotami w schronisku oraz tymi przebywającymi aktualnie w dt.

Ja rozmawiałam z leną telefonicznie, wymieniałyśmy pw. Tylko że mam też masę obowiązków i nie jestem w stanie jechać 1.5 godziny w jedną stronę tylko po to, żeby poinformować lenę jak kociak w danym dniu wygląda, bo może to pomoże jej podjąć decyzję. A już w żadnej mierze nie mam prawa podać mu żadnej pigułki, o co lena mnie prosiła (po pierwsze robi to lekarz, po drugie ja tam nie jeżdzę codziennie, litości). Mam też w domu maluchy pod opieką i masę swoich problemów :( Była propozycja zabrania kota wcześniej, napisałam, że wystarczy przepisać potem umowę. Zoyabeya chciała pomóc w środę z adopcją, ja chyba we wtorek o ile pamiętam. Lena pisała, że lepiej gdyby sama to zrobiła.

Nie ma co ciągnąć tego wątku i bawić się we wzajemne oskarżenia. Lena podjęła decyzję w pełni świadoma że każdy dzień zmniejsza szansę kotka. Może nie do konca w to uwierzyła, a moze po prostu nie była przekonana ze chce zabrać tego kotka? nie wiem, miała prawo do podjęcia każdej decyzji, to jej wybór. Była opcja zabrania kociaka do lecznicy, była opcja nauczenia leny jak robić zastrzyki w domu i tam zajmować się kociakiem. ALE: nie każdy ma misję ratowania całego świata czy kota, ludzie są różni. Nie każdy na ślepo wyciągnie kociaka ze schroniska, i ja to rozumiem!

Mi jest tylko cholernie przykro. Raz że kotka mi żal, a dwa czytając wpisy niektórych osób mam wrażenie, ze wolontariusz to dla nich taki ktoś na którego zadzwoni się dzwoneczkiem o każdej porze dnia jak na służącego i na którego można zrzucić winę jak coś nie wyjdzie :?

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Nie wrz 09, 2012 11:37 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

zoyabea pisze:Chyba wszyscy wstali lewą nogą dziś :kotek:
Do Leny:
Stało się jak stało, każdy ma wolną wole i robi jak uważa, ale nie mów mi prosze, że nikt nie chciał Ci pomóc.
Kiedy przyjechałaś po niego w sobotę, poświęciłam Ci sporo czasu jak na schroniskowe możliwości (tego dnia byłam ja jedna od pokazywania kotów, sprzątania, karmienia i robienia adopcji). Powiedziałam Ci też że możesz go wziąć już dziś (w sobotę), nie byłaś gotowa, rozumiem.
W niedziele do mnie dzwonisz ok 16 że jestes w schronisku i chcesz go wziać.
Podaję Ci tel do koleżanki która jest na miejscu, ale nie daje się nic zrobić, bo szpital jest czynny do 16:00.
Potem przez cały tydzień, z tego co policzyłam, 3 osoby się deklarowały na wątku plus ja że pomożemy go zabrać.
2 wolontariuszy poza mną pisało Ci co trzeba zrobić żeby go zabrać i nie były to zbieżne informacje.
Nie wspomnę o moich pw do Ciebie.
Nie rozumiem pretensji wszystkich do wszystkich.
W schronie jest 4 rech czynnych wolontariuszy, z czego tylko jeden przychodzi w tygodniu, reszta w weekendy. Są dni, gdzie nie ma w co rąk włożyć. Robimy co możemy. Bardzo bym chciała, żeby każdy kot szybko znajdował dom, żeby nie było trzeba mieć zgód, pozwoleń itd itd...
ale takie sa realia i tyle...


Widocznie mam nierealne wyobrażenie o schroniskowych warunkach i procedurach (trochę tylko dziwią mnie wiadomości, jakie dostawałam od wolontariuszek ze schronisk w innych miastach, które pisały cos innego, no ale..)

Miałam juz zakończyć ten temat, ale dla jasności sytuacji, napisze.
Never napisała o tym kociaku, chciała zeby jechać po niego od razu, byłam gotowa pojechać, ale okazało sie, ze schronisko jest czynne tylko do 17. Umówiliśmy sie więc na sobotę. Mówiłam otwarcie, ze nie zdeklaruje sie na 100% zanim go nie zobaczę, nie poznam, nie dowiem sie czegokolwiek na jego temat. Zgodziła sie, prosiła mnie tylko o potwierdzenie, czy na pewno będę. W piątek napisałam jej wiadomość, ze tak. Okazało sie, ze jej nie będzie, ale będziesz Ty. Przyjechałam, zobaczyłam go. Cieżko było cokolwiek stwierdzić po chwili spędzonych w nim w pełnej konspiracji. Powiedziałam, ze nawet technicznie nie jestem przygotowana, zeby go zabrać i chyba potrzebuje chwili, zeby to wszystko przemyśleć. Stwierdziłaś, ze to nie problem zabrać go nawet w jakiś partyzanckich warunkach, ze następnego dnia będzie Never i jeśli sie zdecyduje, to żebym przyjechała jutro. Wracając ze schroniska dzwonilam jeszcze do Never, nie mogła rozmawiać, bo była na jakimś wyjeździe. Napisałam jej wiadomość, nic mi nie odpisala, zadzwoniłam więc następnego dnia przed południem, czy będzie na Paluchu. Powiedziała, ze nie, ale Ty masz być. Kilka razy dopyrywakam sie, czy schronisko jest do 17, bo sama będę jechała spoza Warszawy i mogę dużo wcześniej nie dać rady dojechać. Zapewniała mnie, ze tak. Zmieniłem swoje plany, zeby pojechać po malucha. Na miejscu okazało sie, ze Ciebie tez nie ma, zadzwoniłam, skierowała mnie do koleżanki. Okazało sie, ze szpitalik właśnie zamknięto, bo jest do 16, nikt malucha juz nie moze wyciągnąć, a z panią dyrektor nie ma nawet po co rozmawiać, skoro nie mam nawet transportera. Problemy techniczne okazaly sie jednak nie do przeskoczenia. Wróciłam z kwitkiem. Wróciłam smutna i rozczarowana. Bo sama jak sie umawiam, to staram sie dotrzymać słowa, bo jak cos mówię, to staram sie, zeby nie zostawało to bez pokrycia, bo nie spodziewalam sie aż takiego chaosu i problemu z zabraniem malucha, które było podobno na tamtą chwile najważniejsze. Możecie być innego zdania, ale dla mnie, osoby zupełnie z zewnątrz, takie właśnie zrobiło to wrażenie.

Pózniej tak samo kazdy radził co innego, jak wyciągnąć malucha, kiedy i na jakich warunkach. Legalnie czy nie. W końcu sama napisałaś mi, ze uważasz, ze powinnam to zrobić osobiście. Obserwując to, co sie dzieje tu na wątku i słuchając rad bliskich, wydawało mi sie to najbardziej racjonalnym wyjściem, dopytywałam sie jeszcze o warunki zostania domem tymczasowym, bo mimo iż nie mogłam mieć pewności czy kociak zostanie ze mną na zawsze, to chciałam mu pomoc. Wcześniej chciałam tylko wiedzieć jak, a w tej kwrstii zdania co do tego, co należy robić, były bardzo podzielone. Dostawałem rady, do kogo pisać, kogo prosić o pomoc. Pisałam, prosiłam, ale nie dostałam zadnej odpowiedzi.
Tylko z Tobą i momentami z Never miałam jakikolwiek kontakt na PW. Cały czas padały jednak słowa, ze trzeba skontaktować sie z kimś z pracownikow schroniska, ze to wszystko zależy od ich dobrej woli.. a w tej kwestii spotkałam sie ze ściana. Niemówiąc juz o kilkudziesięciu telefonach, które wykonywalam każdego dnia o rożnych porach. Nigdy nikt go nie odebrał.

To było moje pierwsze zetknięcie ze schroniskiem i kociakowi ram przebywajacymi i z pewnością ostatnie. Nikomu nigdy nie powiem, zeby szukał tam dla siebie kota. Szkoda nerwów. I widzę, ze moja historia nie jest zupełnie odosobniona.

lena89

 
Posty: 136
Od: Nie sie 26, 2012 8:50

Post » Nie wrz 09, 2012 11:57 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Szkoda, że teraz za wszystko mają zapłacić niewinne koty.


Leno w zeszłą sobotę rzeczywiście dałam ciała (pomyliły mi się dni ze zmęczenia) ale była zoyabeya i i ja nie mogłabym zrobic nic więcej ponad to, co ona.
W niedzielę mogłam podjechać z transporterem, czekałam na Twój telefon a Ty wiedziałaś ze kota bez transportera nie wydadzą Ci. Gdybym wcześniej wiedziała ze NA PEWNO będziesz PO KOTA byłabym na miejscu w niedzielę. Ale wcześniej wiedziałam tylko że może. I napisałaś do mnie już po fakcie... Zoyabeya była gotowa zabrac kociaka w środę, ja we wtorek. Ale zabrakło z Twojej strony jasnej deklaracji.... To nie byłoby nieuczciwe, pisałam otwarcie na wątku że jeśli przepiszesz umowę potem to jest to ok.

Rozumiem, że rzeczywistość schroniskowa nie do końca okazała się taką, jaką sobie ją wyobrażałaś ale proszę nie zwalaj winy na innych, bo to jest nie fair :( Ja ze swojej strony mogę przeprosić bo nie przyszło mi do głowy, że będzie aż taki problem z zabraniem kociaka w niedzielę o godzinie 16. Też nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć :(

I JESZCZE JEDNA UWAGA - CAŁY CZAS CHODZIŁO O ADOPCJĘ WARUNKOWĄ, O KOCIAKA CHOREGO, BĘDĄCEGO W TRAKCIE LECZENIA. W PRZYPADKU KOCIĄT DO ADOPCJI NIE MA ZADNYCH PROBLEMÓW, TRZEBA TYLKO PRZYJECHAĆ Z TRANSPORTEREM / TORBĄ NA KOTA I SWOJE ODSTAĆ W KOLEJCE DO WETA I DO SPRAW PAPIERKOWYCH!!!

Mam prośbę - może warto zamknąć ten wątek? Kociaka nie uratował, a teraz może zaszkodzic innym bo zmieni się w pyskowkę i wzajemne skakanie sobie do gardeł :(

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Nie wrz 09, 2012 12:06 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Never pisze:Ewo bardzo niesprawiedliwie oskarżasz wolontariuszki - ciężko pracują i poświęcają swój prywatny czas, żeby zajmować się kotami w schronisku oraz tymi przebywającymi aktualnie w dt.


Never, nie w głowie mi oskarżanie wolontaruiszek. Przepraszam, jesli tak to wyszło. Chylę przed Wami czoła, bo to co robicie na codzień jest czymś naprawdę wielkim. Macie z tej pracy satysfakcję, gdy coś się uda, ale i ogrom problemów gdy nie daje się rady. I chwała Wam za to, że jesteście.
Ale mnie troszkę uderzyło po oczach oskarżanie Leny. Wy, jako osoby zajmujące się kotakmi niejako "hurtowo" macie zupełnie inny pogląd na te sprawy. Proszę, postarajcie się zrozumieć ludzi, którzy się po prostu boją podjąć wyzwanie, ryzyko jakim jest aż taka odpowiedzialność.

Bo ja, nie wizęłabym tego kociaka. I piszę tutaj uczciwie. Bałabym się odpowiedzialności, oskarżeń gdyby kociak u mnie nie przeżył. Dlatego rozumiem Lenę.
Obrazek

ewka63

 
Posty: 1632
Od: Sob paź 29, 2011 17:40
Lokalizacja: spokojna podkrakowska...

Post » Nie wrz 09, 2012 12:19 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Proszę o zamkniecie watku, bezimienny maluchu (*)
Obrazek

Goyka

 
Posty: 5213
Od: Pt mar 14, 2008 10:47
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Nie wrz 09, 2012 12:32 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

lena89 pisze:
Widocznie mam nierealne wyobrażenie o schroniskowych warunkach i procedurach (trochę tylko dziwią mnie wiadomości, jakie dostawałam od wolontariuszek ze schronisk w innych miastach, które pisały cos innego, no ale..)

Miałam juz zakończyć ten temat, ale dla jasności sytuacji, napisze.
Never napisała o tym kociaku, chciała zeby jechać po niego od razu, byłam gotowa pojechać, ale okazało sie, ze schronisko jest czynne tylko do 17. Umówiliśmy sie więc na sobotę. Mówiłam otwarcie, ze nie zdeklaruje sie na 100% zanim go nie zobaczę, nie poznam, nie dowiem sie czegokolwiek na jego temat. Zgodziła sie, prosiła mnie tylko o potwierdzenie, czy na pewno będę. W piątek napisałam jej wiadomość, ze tak. Okazało sie, ze jej nie będzie, ale będziesz Ty. Przyjechałam, zobaczyłam go. Cieżko było cokolwiek stwierdzić po chwili spędzonych w nim w pełnej konspiracji. Powiedziałam, ze nawet technicznie nie jestem przygotowana, zeby go zabrać i chyba potrzebuje chwili, zeby to wszystko przemyśleć. Stwierdziłaś, ze to nie problem zabrać go nawet w jakiś partyzanckich warunkach, ze następnego dnia będzie Never i jeśli sie zdecyduje, to żebym przyjechała jutro. Wracając ze schroniska dzwonilam jeszcze do Never, nie mogła rozmawiać, bo była na jakimś wyjeździe. Napisałam jej wiadomość, nic mi nie odpisala, zadzwoniłam więc następnego dnia przed południem, czy będzie na Paluchu. Powiedziała, ze nie, ale Ty masz być. Kilka razy dopyrywakam sie, czy schronisko jest do 17, bo sama będę jechała spoza Warszawy i mogę dużo wcześniej nie dać rady dojechać. Zapewniała mnie, ze tak. Zmieniłem swoje plany, zeby pojechać po malucha. Na miejscu okazało sie, ze Ciebie tez nie ma, zadzwoniłam, skierowała mnie do koleżanki. Okazało sie, ze szpitalik właśnie zamknięto, bo jest do 16, nikt malucha juz nie moze wyciągnąć, a z panią dyrektor nie ma nawet po co rozmawiać, skoro nie mam nawet transportera. Problemy techniczne okazaly sie jednak nie do przeskoczenia. Wróciłam z kwitkiem. Wróciłam smutna i rozczarowana. Bo sama jak sie umawiam, to staram sie dotrzymać słowa, bo jak cos mówię, to staram sie, zeby nie zostawało to bez pokrycia, bo nie spodziewalam sie aż takiego chaosu i problemu z zabraniem malucha, które było podobno na tamtą chwile najważniejsze. Możecie być innego zdania, ale dla mnie, osoby zupełnie z zewnątrz, takie właśnie zrobiło to wrażenie.

Pózniej tak samo kazdy radził co innego, jak wyciągnąć malucha, kiedy i na jakich warunkach. Legalnie czy nie. W końcu sama napisałaś mi, ze uważasz, ze powinnam to zrobić osobiście. Obserwując to, co sie dzieje tu na wątku i słuchając rad bliskich, wydawało mi sie to najbardziej racjonalnym wyjściem, dopytywałam sie jeszcze o warunki zostania domem tymczasowym, bo mimo iż nie mogłam mieć pewności czy kociak zostanie ze mną na zawsze, to chciałam mu pomoc. Wcześniej chciałam tylko wiedzieć jak, a w tej kwrstii zdania co do tego, co należy robić, były bardzo podzielone. Dostawałem rady, do kogo pisać, kogo prosić o pomoc. Pisałam, prosiłam, ale nie dostałam zadnej odpowiedzi.
Tylko z Tobą i momentami z Never miałam jakikolwiek kontakt na PW. Cały czas padały jednak słowa, ze trzeba skontaktować sie z kimś z pracownikow schroniska, ze to wszystko zależy od ich dobrej woli.. a w tej kwestii spotkałam sie ze ściana. Niemówiąc juz o kilkudziesięciu telefonach, które wykonywalam każdego dnia o rożnych porach. Nigdy nikt go nie odebrał.

To było moje pierwsze zetknięcie ze schroniskiem i kociakowi ram przebywajacymi i z pewnością ostatnie. Nikomu nigdy nie powiem, zeby szukał tam dla siebie kota. Szkoda nerwów. I widzę, ze moja historia nie jest zupełnie odosobniona.


Lena,
każdy ma swój punkt widzenia.
Ten wątek niepotrzebnie wywołał dużo emocji i presji.
Widzialam, że potrzebujesz masz sporo wątpliwości co do adopcji - nie tylko ze względu na zdrowie kota ale i też to czy by Ci pasowal charakterologicznie. Dlatego Ci napisalam, żebyś się zastanowiła, czy na pewno jest to dobry pomysł.
Nikt z Nas (wolontariuszy) nie miał oczekiwań wobec Ciebie, że weźmiesz tego kociaka.
Proszę, nie miej do Nas pretensji, że nie zawsze odbieramy telefony i że przepływ informacji (np to kiedy ktoś będzie) nie zawsze jest aktualny, staramy się jak możemy - jesteśmy tylko ludźmi.
Partyzantka którą Ci proponowałam polegala na wypożyczeniu transportera ...czy to rzeczywiście jest aż taka partyzantka?
Nie miej też proszę do Nas pretensji, że nie mogłaś się dodzwonić do schroniska, albo że w danych godzinach nie można zalatwić pewnych rzeczy - nie mamy na to najmniejszego wpływu.
Nie mamy też wpływu na to, że KAŻDA adopcja warunkowa jest zależna od decyzji dyrekcji.
Wiem, że są schroniska, które funkcjonują inaczej - widocznie tak mogą.
Paluch ma swoje zasady, są dosyć restrykcyjne, ale głównie po to ażeby ludzie byli świadomi tego co robią, jakiego kota adoptują i jeśli jest chory - jakie mogą być tego konsekwencje. Uważam, że jest to słuszne.
To nie jest hodowla gdzie przyjeżdża sie po zdrowego kota z papierkiem.
To jest schronisko.
Zyczę Ci, żebyś odnalazła swojego kota, w innym schronisku lub nie, ważne, żeby byl taki, jakiego sobie wymarzyłaś :kotek:
Obrazek

zoyabea

 
Posty: 456
Od: Pon wrz 27, 2010 15:39

Post » Nie wrz 09, 2012 12:34 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Trzeba zamknąć ten wątek, niczemu dobremu nie służy :cry:
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56119
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie wrz 09, 2012 13:17 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Dokładnie, wątek na szczęście niebawem będzie zamknięty. Prosze tylko lena zebyś nie zniechęcała ludzi do adopcji kotów ze schroniska.... Jeszcze raz przypominam wszystkim, że chodziło o kota będącego w szpitalu, leczonego. W przypadku kotów do adopcji wystarczy mieć swój transporter i pojawić się w godzinach adopcyjnych.

A gdyby ktoś zdecydował się na bycie ds/ dt dla kota z warszawskiego schroniska proszę niech skontaktuje się z dziewczynami z Mrau jeśli chodzi o koty dorosłe lub ze mną jesli chodzi o kociaki. Ja ze swojej strony mogę umieścić zwierzę w lecznicy tak, aby na nikogo nie spadła odpowiedzialność za złe leczenie. Pomogę jak mogę. Tylko że bez żadnych dt / ds wolontariuszki niewiele mogą zrobić. :(

I jeszcze dodam - tutaj czasami naprawdę liczą się dni, jak widać z tego wątku chociaż. Więc jeśli ktoś chce i może pomóc - proszę dajcie znać.

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Nie wrz 09, 2012 13:41 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

Never pisze:Prosze tylko lena zebyś nie zniechęcała ludzi do adopcji kotów ze schroniska.... Jeszcze raz przypominam wszystkim, że chodziło o kota będącego w szpitalu, leczonego. W przypadku kotów do adopcji wystarczy mieć swój transporter i pojawić się w godzinach adopcyjnych.


Jako ze wcześniej napisałam kilka zdań od siebie, to żeby być uczciwą muszę odnieść sie do tego, co napisała Never.
Nie wydano mi kotki przed sterylizacją, ale z adopcją Maurycego, który był gotowy do adopcji nie miałam absolutnie żadnego problemu. Kot przeszedł badanie weterynaryjne, podpisałam umowę, zapakowano Maurycego do mojego transportera i pojechaliśmy do domu :ok:
Lena, nie zniechęcaj nikogo do adopcji kotów ze schroniska. Ja mam Paluszka i zapewniam, że koty ze schroniska są wyjątkowe :1luvu:

Edit: literówki
Obrazek

Revontulet

 
Posty: 5813
Od: Sob maja 26, 2012 8:26
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 09, 2012 14:06 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

ja też mam prośbę do Leny- nie zniechęcaj nikogo do adopcji ze schroniska.Przecież to szansa dla kotów.

wilhelm170

 
Posty: 716
Od: Pt cze 08, 2012 19:32

Post » Nie wrz 09, 2012 14:25 Re: PILNIE pomoc w wyciągnięciu z PALUCHA kociaka, jest DT!!

I ja też popieram prośbę - nie pomogłaś tamtemu, nie przeszkadzaj pomagać innym.
Obrazek

merlok

 
Posty: 1335
Od: Wto wrz 20, 2011 23:41
Lokalizacja: Sokółka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości