Będę musiała zabrać z Tęczy budkę.Ta budka trafiła tam chyba 2 lata temu jesienia o ile dobrze pamiętam.Stała pod dachem i jest w idealnym stanie.To cieplutka podwójna sypialnia.Niech posłuży jeszcze innym kotkom.Przewietrzę ja dobrze na słońcu, dam czyste kocyki i prawdopodobnie zaniosę kotkom zza garażów.Pomyślę jeszcze gdzie teraz najbardziej jest potrzebna.
Kochani.Mamy bardzo poważny chwilowy problem z zakupem suchej karmy.Ten brak możliwosci zakupu większej ilości jest dla nas na dzień dzisiejszy, nie do przeskoczenia.Gdyby ktoś zechciał jakoś Pomóc dorażnie, będziemy bardzo bardzo wdzięczni.
Straciłam kolejną kotkę ze stada..... Przez ludzką głupotę, pośpiech, brak wyobrażni...... Zrozumiałabym gdyby wpadła pod samochód , gdyby wybiegła nagle.Ale ona po prostu nie zdażyla wyjść spod samochodu.Była spokojna, powolna.Obok były inne koty.......Poszłam dzisiaj jak zwykle.Z jedzonkiem.Drugi dzień jej nie było.Zawsze była....od ponad dwóch miesięcy odkąd znalazła przystań i opiekę przy naszym stadzie.Pojawiła sie nie wiadomo skąd.Z początku bardzo dzika, płakała za płotem gdzie wsuwałam jej jedzonko.Potem juz przychodziła oficjalnie.Ocierała sie nawet o nogi.Jej chude ciałko i brzydkie zrudziałe zamiast czarne futerko z dnia na dzień wyglądało coraz lepiej a ona z dnia na dzień witała mnie z coraz większą radością, darząc sympatią, zaufaniem i wdzięcznoscią za codzienny posiłek.Była dość drobna, niepozorna.Zaniedbana, zabiedzona.Miałam plany.Odkarmić, wysterylizować.Budke juz zaniosłam jej wcześniej.Ale w jej maleńkim serduszku była taka radość kiedy mnie witała, kiedy wybiegała......jej oczy mówiły mi jak bardzo jest wdzięczna.Czasem....widywałam ją kiedy jechałam na Tęczę.Widziałam jak siedzi sobie przy rzecce i myje futerko po posiłku.Zawsze karmiłam ją kilka minut wcześniej.
Jej brak wczoraj bardzo mnie zaniepokoił.Wolałam....pomyślałam w duchu "może coś ją zatrzymało tym razem....może rujki dostała.Zaniepokoiłam sie na dobre ,kiedy na posiłku były wszystkie kocurki.Dzisiaj na próżno jej wypatrywałam.Jedzenie które wczoraj zostawiłam było zjedzone, ale po kici ani śladu.Nałożyłam znowu.W drodze powrotnej postanowilam jednak zapytać ludzi, którzy tam mieszkają.Może coś widzieli, wiedzą......No i się dowiedziałam....najgorszej prawdy. Kotke zabił samochód.Wczoraj po południu.Na drodze gdzie często sobie siedziała.Drodze dojazdowej do budynków.Ta drogą jeżdzą samochody, chociażby do Rybaków po rybę ale kotka uważała.Tym razem zaskoczono ją.Nie zdążyła szybko wybiec spod zaparkowanego transita.Człowiek który mi pomagał przy Andzi, kiedy trzeba ja było złapać w nocy i przechować,do rana bo miała mieć operacje,widział całe zajście z okna.Kierowca wyszedł z domu szybko wsiadl do samochodu i ruszył.Przejechał kotkę po czym zawrócił i mimo że widział że kotka leży nada na jezdni ,pojechał w swoją stronę.Zapytałam kto?????Poszłam tam.Poszłam spojrzeć w twarz człowiekowi ,który tak beztrosko odebrał życie kotce.Poszłam i powiedziałam prosto z mostu że zabił moja kotkę i że nawet sobie nie wyobraża jaką wielka przykrość mi sprawił.Ze najbardziej boli mnie to ,że nawet sie nie zatrzymał , tylko pojechał dalej......Powiedział że zobaczył jak ruszył.Ze kotka leżała i coś nią rzucało.A on był przekonany że kotka się bawi.Pojechał ,bo się śpieszył do pracy na popołudnie.
Powiedziałam mu o kotce.O tym że ta kotka dopiero tutaj znalazła przystań i opiekę.I że mam wielki żal do niego że znalazła tutaj i śmierć.To była młodziutka myśle że roczna kotka......Powiedział ze też mu bardzo przykro.
Dla Kituni [*]
Przepraszam Kochana za ludzi........
Okropnie się czuję.Okropnie.Ryczę.Nie doszłam jeszcze do ładu ze soba po Frani,bez której jest mi tak cieżko.Niedawno straciliśmy również nowa kotkę.Za dużo tych śmierci za mną....i przede mną.
Izo, pomyśl o tym, że każdy kot kiedyś umrze a większość umiera przed nami... Wypadki zdarzają się i kotom i psom i ludziom. Trzymaj się, musisz być silna.