5 kociąt w chlewku. strona 44

teraz znowu mnie nie będzie. jadę jutro wracam w niedziele . maleństwa dizś nakarmiłam, ale przez te 3 dni nie nakarmię... są silne dadzą rade... cały czas brak domków... może na jesień będzie większe zainteresowanie kotkami. miejmy nadzieje.
byłam bym wdzięczna jak by ktoś mógł podbijać w górę bazarek

pytałam u weterynarza o sterylizacje dr. Arski bierze 200zł... raczej będzie trudno z taką kasą z bazarku... może ktoś z Tczewa orientuje się gdzie taniej... 7ksiezyc znasz cene z Olwetu ? Bym chciała wysterylizować kotkę która ma teraz te 4 "persiki".. jest tam więcej kotek, ale w tym roku raczej z tym nie da rady. a od nowego roku chyba będą darmowe , więc by się poczekało z innymi kotkami... sa tam chyba 3.. nie wiem. bym musiała zapytać.
i trochę wyjście z tematu. zna ktoś kogoś kto by chciał kilku letniego kundelka... nosz właściciele się wyprowadzili, a on został. Sony. Pies kochany, przytulaśny. Lgnie do ludzi... Czarno biały, z brązowym. Długi jak jamnik. uszy jak nietoperz. identyczny jak Saba, prawdopodobnie jej tato.

maluszki wyglądają coraz gorzej

nie tyją... dziś zjadły 5 saszetek ;/
gnojki nie chcą mi jeść suchej karmy

a saszetki mi się kończą, więc będę musiała ich przenieść na suchą... nie wiem

i dziś kupiłam im jeszcze 2 puszki- jedna 2.99

Spotkałam dziś koleżankę z MOPS, którą prosiłam o interwencję. Jest na bieżąco, kontroluje ilość zwierząt, czy nie przyrasta, mówi, że nie. Naliczyła bodajże 7 kotów i 4 psy. Psom sprawdziła książeczki szczepień, są OK. Twierdzi, że jest czysto, "przyłapała" panią R. na sprzątaniu. Mówi też, że czuć dopiero z bliska, była w tym domu wielokrotnie i nawet nie wiedziała, że tam jest tyle zwierząt. Czyli ktoś trzyma rękę na pulsie.

Mrata pisze:Spotkałam dziś koleżankę z MOPS, którą prosiłam o interwencję. Jest na bieżąco, kontroluje ilość zwierząt, czy nie przyrasta, mówi, że nie. Naliczyła bodajże 7 kotów i 4 psy. Psom sprawdziła książeczki szczepień, są OK. Twierdzi, że jest czysto, "przyłapała" panią R. na sprzątaniu. Mówi też, że czuć dopiero z bliska, była w tym domu wielokrotnie i nawet nie wiedziała, że tam jest tyle zwierząt. Czyli ktoś trzyma rękę na pulsie.

taa... szkoda że sąsiadka o wszystkim wiedziała, i polowe kotów miała w piwnicy... a z opowiadań słyszałam ze kobieta, nawet nie zajrzała do chlewka czy piwnicy... :roll:

każdy gada co innego ;/
szkoda ze jest ponad 7 kotów... podajże 17 było... teraz 16 ,Burcia zaginęła, prawdopodobnie otruta ( [*] dla niej. )
a maluchom smecta nie pomogła... biegunka nadal

inusia00111 pisze:
2. Zarezerwowany.

O 19 jedzie do nowego domku

i na tym samym podwórku jest jeszcze jedna mniejsza kotka. wygląda tak samo jak Nina:http://imageshack.us/photo/my-images/507/p6210011.jpg/ tylko mniejsza ;D ma ze 3 tygodnie

EDIT: Burcio pojechał

Raczej poszedł

Przyszlą po niego 3 osoba rodzinka. A dokładnie koleżanka z dzieciństwa mojej siostry :kotek:

Maluch zamieszka w domku jednorodzinnym koło Miłobądza. Mieli kotka, ale ktoś oddał im chorego. Kotek wymiotował i miał biegunkę. Po wizycie u weterynarza okazało się że ma coś z jelitami i żołądkiem. Trzeba było go uśpić. A że bardzo rozpaczał ich synek, to stwierdzili, że wezmą nowego. I tak padło

Mówili, że synek już od tygodnie ciągle mówił "kiedy pójdziemy po kotka" , mają też chomika. Dowiedziałam się, że kochają koty. Nawet właścicielka domu (wynajmują) jest miłośniczką, i sama posiada 4 mruczki .

A ten chory kotek nie miał przypadkiem pp?Wymioty i biegunka to objawy pp
Jeśli tak, to kwarantanna pólroczna obowiązuje !
I nowy kotek powinien być zaszczepiony.Inaczej to marny los jego bedzie

Uprzedz koniecznie nowych opiekunów!!!!

gisha pisze:A ten chory kotek nie miał przypadkiem pp?Wymioty i biegunka to objawy pp
Jeśli tak, to kwarantanna pólroczna obowiązuje !
I nowy kotek powinien być zaszczepiony.Inaczej to marny los jego bedzie Uprzedz koniecznie nowych opiekunów!!!!

pp? niestety nie wiem od czego to skrót ...
te kociaki jeszcze są... nikt ich nie chce. a nie wymiotują.
a kwarantanna i tak nikt nie odizoluje go, nawet jak by wyszło ze coś ma.

pp to panleukopenia - w 90% śmiertelna, bardzo zaraźliwa. Leczenie jest możliwe, ale kosztowne i dużym ryzykiem niepowodzenia. W razie podejrzenia pp prewencyjnie podaje się kociakowi i wszystkim kotom, które miały z nim kontakt (także pośrednio czyli właściciel kota przytrzymywał lub głaskał kota z pp) surowicę odwirowaną z krwi ozdrowieńca (trudna do zdobycia) lub regularnie szczepionego kota. Jest tu wątek o pp - viewtopic.php?f=1&t=33947&p=9186200&hilit=panleukopenia#p9186200.
To jest cholernie groźna choroba, nie ma z nią żartów. Widziałam jak jedna zarażona kotka wywołała epidemię, która zabiła ponad połowę kotów w schronisku - mimo tego, że dzień po przyjściu tej kici była kwarantanna, koty podzielone na boksy, etc. Maluchy zabiło chyba wszystkie - mimo intensywnego leczenia. Jeśli miałaś z tamtym kotkiem kontakt, możesz przenieść wirusa na wszystkie koty, z którymi masz kontakt. Ponieważ czasem z braku kociej surowicy podaje się kotom psią surowicę na parwowirozę, psy też nie są w 100% bezpieczne.

Inusia, chodzi o to,ze nie mozna oddawać malutkiego,nieszczepionego kociaka do domku gdzie poprzedni kotek zmarł na pp i nie minął okres kwarantanny .
, bo natychmiast sie zarazi i tez umrze w męczarniach.Musisz informowac o tym i zapobiegać .
trzymam kciuki mocno za to oddane maleństwo
aby nie spotkał je taki los :ok:

tu nie chodzi o tego małego kociaka, tylko o zarazki po tym, którego już nie ma

ahaaa już rozumiem.
ale z poprzednikiem byli u weterynarza. i nic nie mówił o panleukopeni , tylko miał coś z jelitami i żołądkiem... jakoś ujęli to że miał je "rozwalone" jakoś tak. a jak by było jakieś zagrożenie to raczej by weterynarz ostrzegł ich przed wzięciem następnego kotka?

inusia, zeby stwierdzić w 100% ze to pp trzeba miec testy, których zwykle weci nie mają, robia to zwykle po objawach.
A ten wet to "kumaty" czy taki od gospodarskich zwierzat?
Moze nie przestrzegał przed braniem nowego kotka , bo nie pytali.
Nawet w duzych miastach spotyka się niekompetentnych wetów.Może nowi opiekunowie chociaz do niego by zadzwonili i zapytali czy to mogła byc panleukopenia?Moze mówił o rozwalonych jelitach bo nazwa choroby trudna ?

gisha pisze:inusia, zeby stwierdzić w 100% ze to pp trzeba miec testy, których zwykle weci nie mają, robia to zwykle po objawach.
A ten wet to "kumaty" czy taki od gospodarskich zwierzat?
Moze nie przestrzegał przed braniem nowego kotka , bo nie pytali.
Nawet w duzych miastach spotyka się niekompetentnych wetów.Może nowi opiekunowie chociaz do niego by zadzwonili i zapytali czy to mogła byc panleukopenia?Moze mówił o rozwalonych jelitach bo nazwa choroby trudna ?

ja nie wiem... nie pytałam o takie rzeczy ..

To spytaj teraz - jak poprzedni kociak zszedł na FIPa (wirusowe zapalenie jelit), to jest 95 % szansy że maluchowi nic nie będzie. Jak tamto kociątko zmarło na panleukopenię (jako że objawem są wymioty i biegunka też tak mogą opisać dla ułatwienia - inne nazwy to koci tyfus lub kocia nosówka), to jeśli nie dostanie surowicy zanim wystąpią objawy umrze na 95%. W męczarniach.

5 kociąt w chlewku. strona 44

Kto przegląda forum