Odniose się do czasu jaki były koty w tym domu przed oddaniem.
Nie ma on najmniejszego znaczenia przy dwóch dominantach. Prawdopodobnie z czasem eskalacja nabrałaby tylko siły. Pisząc "eskalacja" nie mam tylko na myśli bardzo widowiskowej kociej agresji. Nawet jakby
pozornie koty by sobie poukladały stosunki to konflikt nadal by sie gdzies czaił i był wyrażany w bardziej subtelny sposób, a efekty mogły by być widoczne dla opiekuna np. w formie sikania poza kuwetą, wygryzania sobie futra czy stanów zapalnych jelit o niewiadomej etiologii.
Wg mnie te koty nie powinny wogóle iść razem do żadnego domu, nawet bardzo doświadczonego. Po prostu dla ich dobra. Nikt nie opanuje kociego konfliktu, można go tylko łagodzić, ale w tym przypadku po co?
Moim zdaniem można dobrać kota do przyszłego opiekuna, nawet bardzo mało doświadczonego. I nie musi to być ani pers ani brytek.

Dachowce prezentują taki przegląd charakterów, że każdy coś dla siebie znajdzie. I każdy kiedyś miał tego pierwszego kota.

neron pisze:Jeśli dochodziło do rozlewu krwi i koty z trudem dało się rozdzielać podczas walk to zwracam honor. Jeśli nie... to chyba ktoś kto tak bardzo pragnął mieć kota mógłby poczekać jeszcze trochę.
Kocia dominacja nad innym kotem potrafi być bezgłośna, bezkrwawa i niemal niezauważalna dla opiekuna. Kot potrafi samym spojrzeniem i niewinnym z pozoru chodzeniem za drugim kotem doprowadzić do tego, że ten pierwszy poczuje się zagrożony.