Dzięki...
Wczoraj myślałam, że już nic gorszego w najbliższym czasie się nie wydarzy.
Dziś karmicielka zameldowała nieśmiało, że właśnie się pojawił trzeci kociak
Podobno JESZCZE zdrowy i w odróżnieniu od dwóch pierwszych matka przy nim łazi i przyprowadza go w miejsce karmienia - kawałek dalej od budynku, przy którym były dziewczynki. One były same, bez matki.
Nawet się boję pytać, czy ktoś go weźmie na tymczas?
Bo to, że go jutro będę łapać, to pewne - tym razem muszę zdążyć...