O 16.30 odebrałam biedulkę od weta, w międzyczasie jechałam jeszcze z z wycietym jednym guzkiem do laboratorium na badanie histopatologiczne, dopiero 20stego mam zadzwonić czy już może są wyniki

strasznie długo się czeka nie wiem dlaczego
Shilka ma cięcie makabrycznie długie, dłuższego poprostu nie dałoby się zrobić, od samej pachy do pachwinki

czyli ma usuniętą całą jedną listwę, po lewej stronie, gdzie były większe guzki. Dobra wiadomość to że nie ma żadnych zmian wewnętrznych, znaczy przerzutów i mam nadzieję że tak już zostanie
Co do prawej strony wet mówi że zdarza się że po wycięciu głównych guzków, mniejsze samoistnie się cofają, jezeli tak by się jednak nie stało to operacja najwcześniej luty, marzec.
Niunia dostała prześliczny zielony kubraczek, taki pajacyk jak dla niemowlaczka i bardzo jej w nim do pyszczka
Jak na razie wyznaczona wizyta na niedzielę i wtorek, zobaczymy co dalej. Teraz najważniejsze żeby tylko ładnie zaczęła jeść i się wypróżniać, no i ranka niech się ładnie goi (wet mnie troche straszył, że może być potrzeba drenowania przy takim cięciu

)
Na razie działa jeszcze narkoza, Shilka mimo braku sił wije się na ziemi, usiłuje wstać i zsuwa się z posłanka , więc co chwilkę muszę ją układać od nowa. Chyba śpimy dziś razem na ziemi
