
Co do odzewu - obie osoby zamilkły, trudno. Puszczę nową turę, z nowymi zdjęciami, gdzie oddzielnie ogłoszę Sylwestra, a oddzielnię Lolę i Duffy'ego.
W ogóle po tylu dniach spędzonych z kotami mogę powiedzieć, że to Duffy jest chyba najsłodszym z gromady

Sylwester dobija mnie tą swoją syreną. Ktoś wyjdzie za drzwi - Sylwester staje i wyje, słyszy ludzi za drzwiami - podbiega i wyje, wyjdę na balkon rozwiesić pranie - stoi w oknie i wyje.
Owszem, często przychodzi i poociera się pyszczkiem o mnie, poprosi o głaski przy łebku i dupce, ale jednak jest okropnie uciążliwy dla kogoś, kto nie może go wypuścić, jak ja :/
No i nie ma dla niego wartości większej, niż jedzenie


Lola jest gryzakowym potworem - pogryzła mi ulubioną książkę, okładka nie nadaje się do niczego. Poza tym podgryza mi w nocy stopy. I chociaż często na mnie patrzy pięknymi oczami i mruczy i udeptuje i wdzięczy się, to jednak nie śpi ze mną, przychodzi tylko na moment się popieścić, a potem leci ganiać.
A Duffy w ciągu dnia jest jak inne koty, patrzy, co ja tam robię, jest blisko, można go dotknąć, pogłaskać. Ale za to już nic nie gryzie, nie niszczy, nie drapie, jest podatny na uwagi (gdzie ma nie wchodzić, czego nie robić), pięknie bawi się sam ze sobą, jest wpatrzony w Lolę i jest zawsze za nią, słodko ją myje i wylizuje... a w nocy zmienia się w przytulaka, który śpi na moim ramieniu i pięknie mruczy

Poza tym wczoraj koty stoczyły walkę z nóżkami kurczęcymi. Walka była zacięta i trwałą całą noc, ale za to kosteczki zostały oskubane do szpiku
