Witam na forum po dłuższej nieobecności i od razu wychodzę z problemem, który mnie nęka od wczoraj. Właśnie wczoraj moje najmłodsze kocią poszło pod nóż, słowem wycięli mu co trzeba i teraz dołączył do grona bezjajecznych. Sama kastracja przebiegła bez komplikacji, dziś kociak zapomniał, że coś tam pod ogonem miał a potem nie i trochę bolało. Za to już wczoraj podczas wybudzania martwiło mnie to, że nie otwierał jednego oka. Dziś było lepiej, ale wokół oka zrobiła się opuchlizna, w srodku zaczerwienienie i wypadnięta trzecia powieka. Biegiem do veta i okazuje się, że lekkie (na szczęście) uszkodzenie rogówki - taka mętna plamka na pierwszej powłoce, ponoć nie powinno przeszkadzać w widzeniu. Vet nie bardzo wie, co jest przyczyną. Oczy zakraplałam skrupulatnie, z tym że z powodu braku auta byłam ze zwierzakiem na piechotę, trochę wiał wiatr, może trzeba było uwzględnić przy zakraplaniu, że szybciej będzie wysychać oko. Vet mówi, że nie bo bywa że niekiedy ludzie w samochodzie jadą ze zwierzakiem i nie kroplą nawet do pół godziny i nic się nigdy nie stało. Ja kropiłam po drodze (20 min. pieszo) trzykorotnie. Nie mniej jednak jakiś kac moralny pozostał. Ta rogówka to niby nic takiego, ale ponoć może doprowadzić do owrzodzenia oka. Już się z tego wszystkiego nie zapytałam veta, czy to znaczy, że nie będzie widział albo co gorsza trzeba będzie oko usunąć?
Mam całą baterię leków i teraz walczę z kotem, który oczywiście oka broni jak twierdzy a ja mam 3-4 razy dziennie mu to podawać! Mieliście kiedyś taki problem lub może ktoś ze znajomych? Jak to się skończyło? I na koniec może jakieś porady jak poradzić sobie z opornym kociakiem, żeby nie skończyło się na wbitym w oko kroplomierzu...