Help...
Wyszłam sobie dzisiaj rano ze Smokiem (moim psem) na spacer i zostałam zaatakowana, a właściwie Smok został zaatakowany miłością przez około 5 tygodniową kicię samotnie wędrującą po chodniku.
Gówniara nie bała się wcale i po prostu podeszła z zadartym ogonkiem do psa, potem do mnie, wyraźnie szukając pomocy. Mamy żadnej w pobliżu nie było, kicia całkiem samotna. No kurde - przecież nie zostawię jej na chodniku, bo jak podejdzie do innego psa, mniej przyjaźnie nastawionego do kotów, to ją zeżre

Warunków na tymczasowanie nie mam, zwłaszcza takiego malucha, bo mi brat wyciął w drzwiach łazienki otwór wentylacyjny na dole, przez który mała potrafi się wydostać.

Lena, bo takie imię nadała jej Zuzia została na razie zabrana do weta, odrobaczona wstępnie i wypryskana środkiem na pchły, bo aż się na niej roiło, i obecnie zamieszkuje transpotrerek i wcina kurczaka aż jej się uszka trzęsą. Oczka są o dziwo zdrowe i kicia czuje się chyba świetnie. Niestety absolutnie nie może u mnie zostać, ponieważ Smok jest jeszcze wariatem małym i na pewno zrobi jej niechcący krzywdę - to 13kg rozbrykanego szczeniaka przeciwko 0,5 kg Lenki - też brykającej

Poza tym myślę, że kot Pompon psychicznie nie udźwignie kolejnego malucha

Ze Smokiem ma pełne łapy roboty. Nie mam możliwości izolowania zwierząt, a transporterek to trochę jak karcer. Jeśli ktoś chciałby wziąć, albo choć potymczasować takie cudo, to baaaardzo bym był wdzięczna.
A oto Lena
