
Koty są dwa, bracia. Maks i Albert. Niby bracia a różnią się znacznie.
Maksiora pełno wszędzie, ruchliwy, chętny do zabawy, jednocześnie coraz większy z niego dziamdziak. Klusek taki do pieszczenia, można go miętolić i miętolić


Maksymilian i jedna z jego miłości życia:

Albert za to jest nieco mniej ufny, szczególnie jeśli chodzi o obcych. Łatwiej się płoszy, a wtedy szuka dobrego miejsca do czujnej obserwacji nieznajomych obiektów. Tryb życia prowadzi tak: leżenie-jedzonko-spanie-wylegiwanie-miałczenie-mruczenie-marudzenie-i-weź-rzuć-wszystko-i-igłaskaj. Choruje nam chłopina na SUK. Kryzys, mamy nadzieję, za nami. Leki zakończone, na dniach badania, dobranie diety i ciachamy. Albert jest kotem, który pozwala sobie zrobić wszystko, podawanie tabletek, zastrzyków, czy kroplówki, kiedy było to konieczne, nie przysparzało problemów. Bardzo mądry z niego kot

Albert w ulubionej pozycji:

A tu bracia razem:

Jeśli wszystko dobrze pójdzie to do końca września, po ciachaniu Alberta powinna zjawić się u nas Marmura
