Nawet Wam nie podziękowałam za Waszą obecność i słowa wsparcia.
Bardzo dziękuję
Wiem,że wiele osób kobicowało Żuniowi i jego odejście mocno zabolało.Nie każdy miał przyjemność poznać Go osobiście. Ale ten co znał Żunia wie jaki był urokliwy.
Nie chodzę i nie płaczę. Ciągle nie płaczę. Mam jednak stale ucisk w piersiach ,który nie pozwala mi nabrać głęboko oddechu. Najgorsze są codzienne czynności tak mocno z nim związane. Budzę się w nocy i nie słysze jego "
co?tu jestem!". Zawsze reagował na moje otwarcie oczu.Dawał znać, gdzie leży i jest. Stałam wczoraj w sklepie i patrzyłam na sitko myśląc o tym,że wreszcie odpowiednie sprowadzili.Prawie kupiłam je. Kupiłam jednak brakujące strzykawki...Nie ma pudełeczka na którym stawiana była mu miseczka. Widok jej w koszu powalił mnie.Parapet bez podstawki jest goły. Wyrzuciłam dziś strzykawki.Niebieskie na Resolor, białe na Gastrid, inne na Duphalak...Wyrzucił TŻ wciąż wiszącą kroplówkę.Schowałam jego miseczki.Takie pasowne w swej pojemności do żarełka i do sitka. Zmieniliśmy rano pościel bez przerwy ufajdoloną przez niego. Ciągle to robiliśmy. Ale od dziś będę zasypiać i budzić się w czystej. Poszły precz przykrycia foteli na których leżał.A które zabezpieczały fotel...
Tak jakbym Żunia wyrzucała z życia.Godziła się na jego nie istnienie powolnym wyrzucanie, praniem...