Dziękuję za wasze odpowiedzi.
Pocieszam sie jedynie tym, że Mała już tak bardzo nie cierpi.
anusia27 pisze:Jeśli jest tak żle , to trzeba się zastanowić , czy nie skrócić jej cierpienia

Bo to , że cierpi , to jest pewne.
anusia27- jak pisałaś tego posta to Małej cierpienie było duzo mniejsze niż w piątek i w nocy z czwartku na piątek. Serce mi po prostu pekało, że Malutka tak cierpi i jest w takim stanie. Nie wiem nawet czy wiedziała co się z nią dzieje

Może tylko jak miała przebłyski, albo chciałam żeby mi sie tak wydawało.
Mam taki żal do siebie o wszystko, smutek w sercu, brak Małej, brak jej jak wchodzę do domu, jak siedze w pracy i myślę co w domu...Pomimo tego że pies i inne koty (6szt.) bardzo zmieniły sie po jej odejściu i są całkowicie inne to Małej mi to nie zastąpi. Po prostu brak mi biało-czarnego futerka, które leżało w łóżku i czekało....

Tego zasypiania razem itd...
Jedyne szczęście, które mnie spotkało i zaskoczyło po odejściu Małej było zaskakujące.
Jakoś tak wyszło, że w domu mam córkę Małej. Wiktoria ma 5 lat (Mała była b. późno kastrowana. wet. do którego b. dawno temu chodziłam wprowadził mnie w błąd, dopiero jak zmienilismy weta sytuacja wyjaśniła sie i Mala miała zabieg.No ale w tym czasie mielismy też kotkę nie sterylizowaną no i nie dopilnowałam i jest wiktoria). Ale wracając: Wiktoria, chociaż jest biało-czarna (tym tylko przypominała Małą do soboty) jest podobna do swojej matki pod względem budowy itd. Charakter, miała dziwny. Nie przepadała za głaskaniem, mruczeniem. A w sobotę w nocy doznałam szoku: na miejscu Małej w łóżku spała Wiktoria!!! Nigdy tego nie robiła, nie spała w łózku, nie gadała, miała swoje drogi, pies wróg itd. A teraz Wiktoria uwielbia miejsce Małej w łózku (wchodzi jak my spimy), pogaduje, a nawet z psem doszło do kompromisu.
Tak sie ucieszyłam, że akurat ona spi z nami.
Ile ja napisałam..., a ile jeszcze bym chciała napisać, ale wiem ze to nie jest miejsce do tego i nie chce marnować waszego czasu, podnoszenia wątku. Po prostu mi bardzo ciężko.