Raz, że nie mam czasu, a dwa Frania miała być szybkim, bezproblemowym tymczasem… miała...

Tak o niej pisałam jeszcze w zeszłą niedzielę na stronie Kotyliona:
Whiskasowa Frania – uroda też nie chroni przed bezdomnością
Dlaczego ta przepięknie umaszczona domowa koteczka znalazła się na ulicy tego się nie dowiemy. Możemy kląć tylko ludzkie okrucieństwo, które pozwoliło by to młodziutkie kocię o cudownym charakterze, które mruczy na sam widok człowieka straciło dom.
Frania według weterynarza ma ok 4,5 – 5 miesięcy, jest drobniutka jak na swój wiek, na razie grzeczna i mało psotna, ale to się pewnie szybko zmieni gdy koteczka zamieszka we własnym domu.
Na razie została odrobaczona i wysterylizowana, wkrótce zostanie również zaszczepiona. Z kuwety korzysta bez żadnych wpadek.
Uroda kotka z reklamy Whiskasa przyciągnie pewnie wielu chętnych, jednak dom dla niej będzie starannie wybrany by nigdy więcej nie trafiła na uliczną poniewierkę. Przy jej oddaniu będzie podpisywana umowa adopcyjna.
Kontakt: Ewa 691 705 664 ewa5431@wp.pl





Frania trafiła do nas od Pani, która dwa lata temu adoptowała od nas koteczkę. W ostatnią środę znalazła srebrzynkę na ulicy, zgarnęła do domu, z myślą, że młoda u niej zostanie. Niestety Lenka – rezydentka, bardzo źle zareagowała na małą, no cóż bywaja koty jedynaki, a może dostała za mało czasu by dzieciaka zaakceptować. Nie mamy pretensji do włascicielki Lenki, która pochyliła się nad kocim dzieckiem w potrzebie. Zrobiła co umiała, a zrobiła bardzo wiele, bo nie przeszła obojętnie. Na jeden dzień umieściła kicię u koleżanki by mieć czas na działanie i zadzwoniła do Ewy co ma z tym futrzanym fantem zrobić.
Dzięki naszym nieocenionym Aniom mała przeczekała dwa dni w lecznicy gdzie została od razu wysterylizowana i w piątek wieczorem wylądowała u nasz na działce – czyli w letniej filii hoteliku

Czwartkowy spacer po działce:



Niestety, wczoraj sytuacja diametralnie się zmieniła. Po powrocie z pracy dostałam od Wiedźmy bardzo alarmujące informacje: mała nie je, wymiotuje, ogólnie jest kiepska

Po szybkiej dyskusji decyzja: jedziemy do naszego „rodzinnego” weterynarza, złotego człowieka, który nie odmówił nam pomocy w niedzielę po 22.00.
Po oględzinach: kot odwodniony, ponad 40 st. gorączki, paplacyjnie wyczuwalne „coś” w brzuszku. Objawy mocno niejednoznaczne. Frania dostała baterię leków, kroplówkę podskórną i pobożne życzenie, że ma być lepiej, a jak nie to w poniedziałek mamy się stawić w lecznicy przed południem.
Niestety, lepiej się nie zrobiło, mała w nocy i rano nadal wymiotowała. W przychodni obmacało ja trzech wetów i decyzja - jedziemy na RTG, bo może coś faktycznie połknęła. RTG nic nie wykazało – przewód pokarmowy drożny, ale w międzyczasie z częściowych wyników badania krwi wyłania się obraz panleukopenii, choć nadal objawy są niejednoznaczne. Kocię „nakarmione” kroplówką, z zastrzykami i radami „w razie czego”, wymęczone tym dzisiejszym upałem wróciło do Wiedźmy do domu.
A tak dziś malutka wyglądała w lecznicy, serce się kroi na kawałki:




Jutro rano będzie pełen obraz krwi, zobaczymy co wyjdzie. Wujek Rudy czyli Wiedźmy rezydent odda krew na odwirowanie surowicy dla Frani.
Będziemy o nią walczyć!!!
Przez te kilka dni na działce podbiła nasze serca przede wszystkim cudnym mruczeniem, które niosło się po całym pokoju.
Bardzo prosimy o pomoc finansową w leczeniu tej kruszynki.
Na razie sam RTG kosztował 62 zł, nie znamy jeszcze kosztów z lecznicy.
Jeśli ktoś chciałby wesprzeć nas groszem prosimy o wpłaty na konto KOTYliona:
38 1370 1109 0000 1706 4838 7307
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
Z opisem: „na leczenie Frani”
Można nas też wesprzeć kupując cegiełki na Allegro: http://allegro.pl/charytatywna-frania-p ... 45273.html