Trzymam kciuki za szybką i pomyślną diagnozę. W Warszawskim Zakaźnym mój tato leczył się na boreliozę, było to kilka lat temu, ale leczenie było prowadzone sprawnie, konsekwentnie bardzo "do rzeczy". Podobno z innymi odzwierzęcymi też dobrze sobie radzą. A znajoma powiedziała mi, że czasem o takiego ludzkiego specjalistę dobrze jest zapytać... rozgarniętego weta.
Niestety chyba się tylko łudziłam podobno jest wynik i niestety diagnoza potwierdzona i nie kazano mi się łudzić ,ze to odzwierzęce.Moja lekarka jeszcze go nie miała ale wiem od patomorfologa z rodziny który rozmawiał z tymi z Olsztyna.Czyli chyba zaraz chemia i szukanie źródła bo podobno coś patomorfolog zasugerował ale muszę zobaczyć kwit by wiedzieć. O kotach myślę cały czas nawet po cichutku z pomocą innych życzliwych osób próbujemy coś zrobić tak na długofalowo lecz to jeszcze w powijakach jest.Będzie coś pewnego na pewno napiszemy i tutaj.Zwierzęta zawsze będą częścią mojego życia ,nawet podczas choroby.
Wiem dziewczyny i dziękuję ,że jesteście to bardzo pomaga. Rozmawiałam z kuzynką lekarką z Warszawy i powiedziała ,że mam wierzyć w ten wynik.Wcześniej wierzyłam przecież pojechałam na leczenie później tyle niepewności ,różne teorie lekarzy ,ze zwątpiłam i zaczęłam myśleć różnie.Dzisiaj znów godzę się z tym co mnie czeka,właściwie już znów się pogodziłam z tym co nieuchronne.Muszę zebrać siły by to znieść i już,jestem przecież potrzebna.