izydorka pisze:ja wolałabym spokój niż się męczyć...
z jednej strony masz racje, ale ja sie zawsze w takiej sytuacji zastanawiam czy ten spokoj nie jest pozorny, czy zwierze nie meczy sie w srodku, jak z jego psychika...
nie wiem, jaka decyzje bym podjela w tym przypadku, gdybym byla na miejscu Justy... bo z jednej strony jesli wiadomo, ze na pewno nie da sie juz zwierzakowi pomoc, jedyna pomoca jaka mozna mu zaoferowac jest eutanazja, wiadomo, ze w ten sposob zwierze odejdzie w sposob humanitarny, godnie.
Z drugiej jednak strony-jak to dzis mi Justa powiedziala-lapac kota na sile, za wszelka cene, zeby mu pomoc odejsc godnie-to dla niego spory stres jesli czuje sie tak zle, ze nie chce kontaktu z czlowiekiem. Tez nie jest dobrym rozwiazaniem stresowanie kota "w imie jego dobra"... To bylaby naprawde ciezka decyzja dla mnie. I nawet, gdybym jakas podjela, to i tak wciaz bym sie wahala, czy slusznie postapilam, wahalabym sie niezaleznie od tego, jaka bylaby decyzja...
ale mam nadzieje, ze to tylko tak strasznie wyglada, ze sie okaze, ze to tylko zaklaczenie, ze jeszcze nie teraz....

Trzymaj sie, kocie
