mircea pisze:marinella pisze:mircea pisze:
Pozostaje też drugi wariant (bardziej optymistyczny): mamy 100 tys. zł i weterynarzy, którzy są ok.
100 tys. to jest ok. 1000 sterylek rocznie (uwzględniając ceny przetargowe, czyli hurtowe).
Czyli miesięcznie 83 sterylki.
Ile organizacji zajmuje się w Poznaniu sterylizacją kotów? 5? 7?
Czy każda z tych organizacji ma warunki na przetrzymanie min. 12 wysterylizowanych kotek miesięcznie?
Licząc oczywiście czysto statystycznie.
Pojawia się więc pytanie: czy organizacje są w stanie wysterylizować tysiąc kotów w ciągu roku?.
tutaj jest dostepne dla każdego sprawozdania Kp
http://kocipazur.org/index.php?id=1351widać ile zostało zrobionych sterylek
agapy z tego co widzę robią ok 100, podobnie Animalia
ZIM też sporo ciacha
http://zwierzetaimy.pl/category/o-funda ... -fundacji/Odpowidając na Twoje pytanie, myślę że organizacje są w stanie tyle zrobić jeśli miałyby na to budżet i zamiast uszczuplac swoje na opłaty za kastracje przeznaczyć te środki na sprzęt, lokal czy inne potrzeby
Myślę że Fuesthatos prosząc o taką a nie inną kwotę nie wzięła sobie jej z kosmosu i przemyślała wszystkie opcje
Natalia, nie wiem, czy 100 tys. to jest wniosek Fuerstatos - nie dotarłam do wniosków, jedynie do sprawozdania końcowego.
Natomiast jeśli faktycznie fundacje są w stanie ciachnąć 1000 kotek rocznie, to super! Nie ma sprawy!
Ja Wam tylko próbuję pokazać, jak działa "system" - że jeśli kasa zostanie niewykorzystana i przepadnie, to na przyszłość też będzie trudniej o nią wnioskować.
Jeśli jesteście w stanie ciachnąć więcej kotek, to możecie przecież wnioskować o większą kwotę - tak samo, jak do każdej ze sterylek możecie dorzucić koszty leczenia i utrzymania kotki po zabiegu. - Jak to rozliczać, to już inna kwestia
Bo to jest znaczące zwiększenie sterylek - a w tym także obciążenia Was przetrzymywaniem tych kotek po zabiegu.
100 tys. jest na mój wniosek - wpisałam to w opinii do programu zapobiegania bezdomności (nazwa programu może być troszkę inna, ale nie o to teraz chodzi). Nie wiem jednak, czy tylko moim zdaniem się podparto.
W tym roku sterylki miejskie zaczęły się bodajże w marcu, skończyły się w maju. Było to 45 tys. zł. Czyli ok. 450 kotek. 1000 kotek w roku jest jak najbardziej realne. Dlatego pisałam o 100 tys. a nie o milion. Bo 1000 kotek jest realne do zrobienia rękoma, którymi dysponujemy. Poza tym tak naprawdę nikt nie wie, ile kotów w P-niu jest i ile ich trzeba wysterylizować. Moim argumentem było, że 1000 sterylek zmniejszy problem bezdomności. Bo zmniejszy. Ale czy całkowicie rozwiąże - nie wiem. Pewnie nie, bo ciągle ludzie przywożą koty do P-nia z okolicznych wiosek lub wywalają z domów.
Trzeba podkreślić, że sterylizacjami zajmują się nie tylko fundacje. Nie każda z tych kotek trafia do fundacji. Fundacje owszem, łapią, wożą na sterylki i przetrzymują po zabiegu. Ale sporo sterylizacji jest ogarniętych przez osoby prywatne, które dokarmiają koty na działkach, podwórkach i osiedlach. Fundacje wypożyczają klatki, czasami pomagają w łapankach i wydają talony (gdy są) lub finansują zabiegi. FKP posiada 22 klatki wystawowe, z których ponad połowa pracuje "w terenie".
Zdaje mi się jednak, że naczelnymi kastratorkami w P-niu są panie z Koła Miłośników Kotów na Piątkowie. Ostatnio płaciłam za 14 sterylizacji kotek i 9 kastracji kocurów, złapanych i zawiezionych na zabiegi przez te panie. Bodajże w ciągu niecałego miesiąca.
Zalety takiego systemu - koszty utrzymania tych kotów (karma, żwir) rozkładają się na wiele osób. Są to przecież koty miejskie, więc nikt nie ma żalu, że musi takiego kota przez tydzień karmić. Dla osób które ogarniają 1 czy nawet 3 koty nie jest to żaden koszt. Dla osób, które zajmują się tym w ilościach "hurtowych" koszt już jest, ale to te osoby dbają o załatwienie finansowania lub są w stanie to finansować z własnej kieszeni. Mało tego - bardzo często koszty odpchlenia czy dodatkowego leku dla tych kotów są pokrywane przez osoby prywatne, bo 15 zł to już nie jest dużo (w stosunku do ceny zabiegu). Kosztów pracy przy opiece, łapaniu czy wożeniu de weta praktycznie nie ma. Bo nikt pensji za to nie bierze.
Oczywiście podkreślałam w UM, że te dodatkowe koszty też są i że fajnie byłoby, gdyby Misto je pokryło, ale nawet wówczas, gdy teoretycznie mieliśmy 100 tys. miały być to pieniądze tylko na zabiegi.