Zadzwoniła do mnie MAGDZIOL że we Włochach przy stacji ,pod budką jest malutka koteczka .
Wracając z pracy podjechalam ,była ,śliczne maleństwo ,ale nie dała się złapać uciekała pod budkę ,nakarmiona po czubek głowy .
Podobno od paru dni tam była.Płakała.Wezwali Straż EKO (co za obmierzłe typy)
Usiadlam przy tej budce ,zaczepiałam ją ,brałam na mięsko na zabawę..każdy gwałtowniejszy ruch już kociak pod budką...mogłam uzywac tylko jednej ręki ,druga to było zagrożenie...
Gdybym przez 2 -3 dni popracowala nad nią wyszła by do mnie ,a ja chcialam juz....uciekła z pod budki w chaszcze .
Nie znaleźliśmy jej ,jest mi tak cholernie przykro ,tak źle ...zawsze mówię ze pospiech jest złym doradcą..a teraz pozwoliłam na to czego sama nigdy nie robię.
Pocieszam się tylko ze jeżeli uciekla na stronę ul.Łamanej krzywda jej się nie stanie ,tam są domki ,super opiekunka którą znam osobiście i już do niej dzwoniłam.
Ale gdybym kierując się swoją intuicją poczekała to kociak zapewne jutro ,pojutrze byłby mój
Teraz siedzę i wyję po próżnicy ,moze wróci w to samo miejsce ? pod budkę na dworzec ? może pójdzie w rewir do Agnieszki ?
żeby tylko nie zginęła ,żeby nie poszła na ulicę ,bo tego nie wybaczę sobie nigdy .
a tej @#$%^%$#@v która wyrzuciła tego kociaka dobrze nie życzę

. oj nie.
Wracając z pracy zajrzę pod budkę.
Może będzie ?
będę cierpliwie siadala jak dzis na godzine ,dwie i czekała aż mi zaufa ..bo ona nie była dzika ,tylko przestraszona.
ale mam doła .