
alab108 pisze:Ile trzeba mieć siły w sobie, żeby przez to wszystko przechodzić i nadal pomagać. Aniu ja naprawdę nie wiem czy miałabym je
Alab, Megana ma rację. Nie wolno wątpić w samą siebie. Sama nawet nie przypuszczasz ile możesz znieść.
Kiedy zaczyna brakować mi sił, gdy ludzie mi dokuczą przypomina mi się ktoś kto ratował w warunkach dużo gorszych. Tym kimś była moja mama. Miała 15 lat kiedy została wywieziona na roboty. Miejska dziewuszka trafiła na wieś. Nie znając gospodarstwa wiejskiego musiała obrządzić krowy, świnie, konie, drób. Uprawiała warzywa i pracowała w polu. Za próbę ucieczki wsadzona do więzienia. Czekanie na wykonanie wyroku lub cud... Cud-to wykupienie jej przez inną Niemkę!..właścicielkę gospodarstwa, w którym pracował mój tato....Najważniejsze:Rex, pies podwórzowy któregoś dnia wydostaje się za ogrodzenie...pies nie ma takiego prawa...policjant ma prawo go zastrzelić....i robi to, ale nie sprawdza czy są zwłoki psie. Ranna psina doczołguje się na podwórko, do Zosi, która zawsze daje dobre jedzenie, pić i głaszcze. Ma przestrzeloną szczękę...Dzisiaj weterynarz, prześwietlenie, pomoc z Miau. Wtedy...odwieszona kara za ratowanie psa, który nie miał prawa być poza obejściem. Przechowywany przez Polkę na strychu, karmiony papkami przeżywa i po zakończeniu wojny jedzie do Polski, aby do końca swoich dni być z tą, która go uratowała.....
Niestety Rexowi pisana była śmierć od kuli. W drodze, na jednym z postojów oddalił się od wagonu za potrzebą i kula czeskiego żołnierza zakończyła jego marzenia o szczęśliwym życiu u boku Zosi i Miecia.