1 dnia leczenia apetyt mu wrócił i był normalnie wesoły jak dawniej, następnego dnia nastąpiło pogorszenie i systematycznie pogarsza się to do dnia dzisiejszego. Praktycznie w ogóle nic nie zjada więc dostaje dodatkowo kroplówki, żeby go odżywić. Nic nie może przełknąć, wypluwa jedzenie, zje troszeczkę jak się mu rozdrobni. Ale w ciągu dnia to zje w sumie może z łyżkę mokrej karmy, suchej nie jest w stanie. Bardzo mało pije.
Dziwne odruchy językiem i głową były od początku leczenia bez zmian, a nasiliły mu się 2 dni temu i wczoraj lekarz znowu mu zajrzał do pyszczka, ale w ogóle nie dał się dotknąć, jakby go coś tam bardzo bolało, więc dostał lekką narkozę, żeby mu sprawdzić głębiej to gardło, ale nic nie było widać, żeby było jakiekolwiek zapalenie czy rana. Dzisiaj ta głowa lata mu jak szalona i zaczął słaniać się na nogach. 2 lekarzy pracujących tam w przychodni go oglądało i nie wiadomo co z nim.
Dodam że kot jest wychodzący, w dodatku otyły, waży 6,5 kilo, powinien 4. Na wczorajszym badaniu usg stwierdzono także m.in. lekkie stłuszczenie wątroby, zgazowanie żołądka, nerki w porządku. Nie miał jedynie badania na robaki, dziś mi przyszło do głowy, że to może od tych robaków ta jego choroba i przypadłość z lataniem głowy?
Boje się że jeśli nie wyleczy się i nie zacznie jeść to niedługo po prostu odejdzie

Proszę o jakieś sugestie, czy ktoś miał podobny problem z kotem?