Właśnie przeczytałam,że odeszła kocinka z tego wątku
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=144369&start=165. Cichutko trzymałam za nią kciuki, bo chociaż innego koloru to oczka te same jak u Maleństwa, które odeszło mi na rękach w zeszłym roku.
Może opowieści z działki nie będą chronologicznie, ale tak już jest, że pewne zdarzenia wywołują wspomnienia.
Sierpień, jeden z tych słonecznych, przyjemnych dni kiedy korzystamy z dość długiego pobytu na działkach, w ogrodach, parkach, bo wkrótce jesień, mokro,szaro i ponuro. Nic nie zapowiadało przykrego końca dnia. Wieczorem wracałam do domu. Dochodząc do działki przy której zwykle karmię3 koteczki (siostry i mamę Sewerka) usłyszałam przejmujący płacz maleńkiego kotka. Rozejrzałam się i na jednej z działek(na której b.rzadko, wręcz sporadycznie bywa właściciel), na wysokim pniu-ok.120 cm-widzę płaczące kocie dziecko. Żywej duszy na działce, płot to siatka,bramka wysoka z ostrymi zakończeniami. Proszę więc znajomego z innej działki w tej okolicy o krzesełko i słyszę: on tak miauczy od rana, miałem po Ciebie iść,ale coś tam, coś tam....Cały dzień na słońcu!!! Przechodzę przy pomocy krzesełka i znajomego przez siatkę, dochodzę i okazuje się,że płacze "kawałek mięsa"

. Maleństwo całe w jajach much, na tym dorosłe osobniki. Wzięłam za kawałek wolnej skóry i przechodzę z powrotem słysząc: "o z tego to już nic nie będzie, zostaw to." Zacisnęłam usta. Zabrałam maleństwo do weterynarza, szykując się po drodze na konieczność podjęcia trudnej decyzji. W gabinecie okazało się,że maleńka ma ranę na wewnętrznej stronie nóżki i są w niej larwy much. Te akurat oczyściły ranę, gorzej bo wychodziły też z pochwy. Usunęliśmy z doktorem co można było i decyzja: ratujemy. W domu ocet i szczoteczka do zębów i sczesywanie jaj i wyciąganie kolejnych larw. Mała głodna, więc karmienie, pojenie,pojenie, karmienie, masowanie itd. Na następny dzień jest koopal , jest nadzieja, która gaśnie wieczorem z ostatnim oddechem Maleństwa. Do końca skarżyła się na niesprawiedliwość losu......Nie zdążyłam nadać jej imienia,dlatego Maleństwo piszę z dużej litery...niech to będzie jej imię...śpi pod krzakiem tawuły z innym maleństwem, ale to już inna historia.

edit:usunęłam przecinek postawiony przez Kleo