Witamy Ciocie
(może być poniedziałkowo) :D
Nie miałam siły pisać co u nas
słychować, byłam wyczerpana, nerwowa, bez snu (
chyba z korzyścią bo wzięłam się za dokończenie moich obrazków )... nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić bo piesi bardzo dokuczało choróbsko...była bardzo słabiutka i senna...
Pomału wraca mi humor, apetyt i sen
Ale niedzielę i poniedziałek plus dwie noce mieliśmy paskudne, myśleliśmy, że Muszątko...., że trzeba będzie podjąć decyzję...te myśli nas męczyły jak koszmarny sen...
Wet. nas pocieszył, że to on jest ostatni, który traci nadzieję... i dołożył jedną dawkę leku z rana - przedtem dostawała tylko wieczorem.
Po dwóch dniach zaczęło się wszystko uspakajać, tzn, Muszka zaczęła być kontaktowa, wrócił apetyt, u weta znowu drze japkę po kujkach, musimy całą powrotną drogę całować, tulić i obiecywać, że już więcej nie będziemy...

Muszka zaczęła chodzić na spacerki w szelkach, wczoraj się buntowała i siadała, trzeba było użyć siły

żeby zaskoczyła, że od teraz wszystkie spacerki na smyczy...po południu już spacerowała odważniej...i dzisiaj też były już dwa spacerki w szeleczkach, czerwonych, co by nam nikt nie zauroczył Owadzika:
Dlaczego w szelkach, bo Musia nie widzi, bo Musia jeszcze próbuje spacerować w kółko, nasza psia ma kłopoty m.in. z błędnikiem...
Boję się pisać, że jest....bo zapeszę i wrócą dolegliwości
Wieczorkiem postaram się wstawić zdjęcia Muszki...
Cioteczki!
Kochamy Was za Wasze kciuki
