mała Gwiazdeczka śpi spokojnie...przybiera różne pozy....czuje się bezpiecznie.....leci na jedzenia jak oszalała...biegnie do Filipa na mizianie...... nieporadnie wskakuje a raczej próbuje wskoczyć na wysoki stół i zaczyna płakać...bo nie daje sobie rady....i Filip do niej biegnie i zaczynają się bawić....a jeszcze 2 tyg temu....2 tyg temu nie było mowy o tym iż trafi do domu....polecono mi aby zostawić ja i jej rodzenstwo na ulicy....miały te ryjki być dzikuskami tylko w odpowiednim czasie wyłapane i wycięte...w sumie mogły już nie żyć.... nie wiem jak to się stało że trafiły do mnie...nie wiem bo przecież TŻ nawet słyszeć nie chciał....jak już trafiły nie wierzyłam że w tak krótkim czasie znajdą dom....ja WIEDZIAŁAM przecież żę są skazane na schronisko.... i teraz...teraz rodzeństwo już w ciepłych domkach z pełnymi brzuszkami polują na nogi dużych;) a mała Gwiazdeczka nieporadnie łapie muche...trzyma ją w pyszczku poczym mucha jej wypada a ten mały pyszczek próbuje kolejny raz złapać bzyczącą dziwnie muche....Cała sytuacja pokazuje mi kolejny raz jak ważne jest niesienie pomocy....ja wiem że nie pomoge wszystkim...ale.... paru uda się napewno......teraz wiem ile satysfakcji daje mi niesienie pomocy....bezinteresowne niesienie pomocy tym małym istotkom.... heh rozpisałam się ale musiałam podzielić się z Wami swoją głeboką myślą.....


