Bolkowa, "Chińczyka" jeszcze nie skończyłam, ale podoba mi się niezmiernie. Mam wrażenie, że jeśli ktoś spodziewa się kryminału
sensu stricto - może się rozczarować. Ja bym określiła tę powieść jako "thriller obyczajowy" lub "dramat sensacyjno-obyczajowy", o ile coś takiego w ogóle istnieje.
Początkowo przedstawienie Chin w kontraście do reszty świata wydało mi się tendencyjne. Później zrozumiałam, że Mankell CHCE, abyśmy to tak odbierali. Chce, żebyśmy myśleli stereotypowo, by akcja jawiła nam się jako sztandarowy przykład walki dobra ze złem, które to myślenie donikąd nas nie zaprowadzi. I wtedy zaczniemy główkować.
Myślę, że mój
Mistrzu 
mówi tu o naturze człowieka jako takiej. A jest ona identyczna w Skandynawii, Chinach czy gdziekolwiek indziej.
Świetna rzecz, świetna książka, świetny pomysł. Mankell zawsze ma do powiedzenia coś ciekawego. Zawsze jest oryginalny, nieszablonowy. Przecież "Powrót nauczyciela tańca" to majstersztyk. Cieszę się bardzo, bardzo, że przyszło mi żyć w czasach, gdy tworzy ten facet.
A o moich przygodach czytelniczych jest w najnowszym, żartobliwym poście na Mirmiłowie. Post dedykowany
Kotkinsowi.

