
Gamoń, głuchy biały kot, lat ok. 3-5, ze schroniska. Kocurek nietulasty, ale wszędzie tam, gdzie człowiek (nie słyszy, to musi patrzeć). Miewał napady agresji z nudów (potrafił się rzucić na człowieka, dziabać po nogach i rękach, tak też wyglądała jego "zabawa").
Pierwsze spotkanie z innym kotem - nieśmiały, młody Hesus ze złamaną łapką w gipsie.
Gamoń na widok Hesusa zrobił się milion razy większy, fukał, warczał, cały się trząsł. Hesus wcisnął się między półkę a książki, spłaszczył, udawał, że nie istnieje i też cały się trząsł. Przez kilka godzin nie pozwalał mu stamtąd wyjść, a Hesus był przestraszony na tyle, że nawet jak Gamoń był schowany, to nie chciał stamtąd wychodzić, poruszał się na przykurczonych łapkach.
W sumie na tym jednym całym wspólnym dniu się skończyło, nie mogłam patrzeć jak Hesus się chowa

Drugie spotkanie - Miszka, kilkuletnia kotka zołza, wielka jak kocur, przytulasta, ale potrafiąca ugryźć solidnie, gdy coś jej się nie podoba.
W zasadzie na widok Gamonia to ona się najeżyła i zaczęła na niego rzucać. Rzucała się nawet na drzwi, za którymi on był. Tutaj to Gamoń skończył jak Hesus, wciśnięty w szafkę i schowany. Cały dzień razem spędzili, ona na jego widok dostawała agresora takiego, że ludzi była gotowa bić i gryźć, musiałam ją zabrać, bo już dla Dużych była niebezpieczna.
Trzecie spotkanie - Mamysza, moja lękliwa koteczka, która ma tendencję do wkurzania innych kotów - no biją ją, bo ona taka ofiara...
W sumie spędzili razem 2 miesiące, Gamoń z początku w ogóle nie zauważał, że Mamysz jest w domu, bo ona przemykała i się chowała. Potem, jak zaczęła być śmielsza, to on ją ganiał i bił, do samego końca tłukł ją jak tylko zobaczył.
Czwarte spotkanie - Confetii, młody kocurek, który w kociarni zaczepiał wszystkie inne koty do zabawy, wyluzowany przytulak.
Od pierwszego spotkania (poprzedzonego wymianą zapachów przez drzwi i wymianą pomieszczeń, w których koty przebywały) chłopcy się pokochali. Bawili, skakali, gonili. Wylizywanie i wspólne spanie było już po kilku dniach.
Gamoń się zrobił bardziej miziasty, co rano przychodzi na tulenie.
Moja rada? Do dominującego dobierać wyluzowanego, takiego, który dogaduje się z innymi kotami. Do nieśmiałego - innego nieśmiałego lub lekko odważnego, ale też nie bardzo dominującego, bo go zastraszy. Do zabawowego można dobierać dominującego lub innego zabawowego, też nie nieśmiałego zbytnio, bo ten zinterpretuje chęć zabawy jako nękanie.
Do przytulaka raczej nie dobierać konkurencji do ręki, a towarzysza zabawy. Do agresora dobierać przytulaka, niech nabiera dobrych nawyków

Dokacać kota, a nie siebie
