Szczęśliwie zakocona - dzień zero s. 55

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sie 01, 2012 22:12 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Basia_Blue pisze:Może to będzie bardzo głupie pytanie, ale... jak poznać, czy będę miała nić porozumienia z miesięcznym kociakiem? Jak odróżnię ją od ślinienia się (mojego, nie kociaka) na widok cudnych, puszystych kuleczek? I jak odnieść swoje wrażenia względem kociaka 2-miesięcznego i miesięcznego? (Wyobrażam sobie, że tym wieku miesiąc to bardzo duża różnica i będą się od siebie różniły zachowaniem, reakcjami itd)

Zawsze twierdzę, że w temacie kotów głupie pytania nie istnieją. W każdym razie dla mnie. :)

Jak poznać? Dość łatwo. Dobrze zsocjalizowane kociaki powinny po pierwszej chwili zaniepokojenia nowymi osobami - podchodzić do gości, wąchać, zaczepiać, oglądać. Jeśli gość zaczyna się bawić z nimi - powinny też się włączyć w zabawę. Po dłuższej chwili, jeśli gość zaczyna rozmawiać z gospodarzami - na placu boju zostaje zwykle ten, który zaczyna "czuć chemię" - stara się zwracać na siebie uwagę gości, zaczepia, włazi na kolana, ciągnie za włosy, za wiszące troczki. No, robi sobie akcję "marketingową". :)
Miesieczny kociak to jednak kuleczka, nie będzie takich reakcji jak opisałam. Ale powinien choć podejść i powąchać rękę. Dwumiesięczny - już będzie mniej więcej - reagować jak opisałam.

Miałam takiego ananasa, co to zrobił takie show, że Państwo, którzy przyszli obejrzeć koteczkę - zdecydowali się na tego kocurka. :lol:

Basia_Blue pisze:Swoją drogą jak wygląda pamięć u takich maluchów? jeśli bym tego Wybranego odwiedzała co jakiś czas (co jaki?), zacząłby mnie poznawać? Pomogłoby mu to później w odnalezieniu się po przeprowadzce?

Tak, pomoże i to bardzo. Najlepiej odwiedzać co tydzień (częściej to hodowca może nie wytrzymać ;) ). Kociaki maja pamięć węchową - przytulanie, bawienie się, utrwala tę pamięć. Można przynosić jakąś zabawkę i z nim się tylko tą zabawką bawić. Poprosić hodowcę o pozwolenie na nakarmienie kociaka na swoich kolanach. Poprosić o pozwolenie przyniesienia kocyka, nowego, ale takiego co poleżal w Waszym domu - przeszedł Waszym zapachem (np. okryć się nim jak szalem, położyć na kanapie).

Do jednego z moich kociaków tak przychodziła jego przyszła właścicielka. Jak zawiozłam kociaka do jej domu, to gdzie kociak się schował jak usłyszał obcy dla niego jakiś dźwięk? Za JEJ nogami. Nie za moimi, nie. Za JEJ. Zdrajca. ;) :lol:

Basia_Blue pisze:Pierwszy okres w jakim znaczeniu masz na myśli? tydzień? miesiąc? 3 miesiące?

Z moich obserwacji wynika, że najważniejszy jest pierwszy tydzień - dwa. Zawsze nowa kotka w moim domu ma okres 2 tygodniowej "kwarantanny" w mojej sypialni. Raz, że daje jej czas na pozbycie się swojego zapachu obcego kota i nabranie mojego, dwa, że dla niej jestem wtedy całym światem. To wspaniale wzmacnia więź.
Ale to nie oznacza, że po "odpracowaniu" tego okresu można już odpuścić prace z kociakiem. Nie. Powinna trwać nadal, co najmniej kilka miesięcy, potem część obowiązków może przejąć ktoś inny, intensywność pracy z kociakiem może zmaleć. Ale zawsze powinna ona być. To przecież sama przyjemność. :)
rysiowaasia pisze:One panicznie boją sie obcych ( znikają w cudowny sposób, jak ktoś przychodzi 8) ) . Co więcej- spieprzają już na odgłos domofonu! Reagują ucieczką nawet na okolicznosc zwykłych domowych dźwieków! ( typu mycie naczyń)

Masz koty "z odzysku"?
To zupełnie inna historia. Tu piszemy o kociakach z hodowli, dobrej hodowli, które na odgłos domofonu powinny lecieć do drzwi i stać z minami: "przyszły nowe, interaktywne zabawki". I żaden normalny, domowy dźwięk, w miejscu, gdzie się urodziły nie powinien ich aż tak płoszyć.
W nowym domu, dźwieki sa inne, kociak musi je poznać, przywyknąc, ale to nie powinno trwać dłużej niż kilka dni. Nowym opiekunom radzę żyć normalnie po przyjściu kociaka, żadnego chodzenia na paluszkach, żadnego "nie włączaj, bo się przestraszy". Żyć i zachowywać się normalnie. Kociak obserwuje opiekunów i jak zobaczy, że oni nerwowo na coś reagują - też tak zacznie się zachowywać.

Jak przyzwyczajam kociaki do petard na Sylwestra - jeśli je mam w tym okresie? Nie pozwalam sie chować przy wystrzalach. Biore na kolana i przytrzymuje, zachowując spokój, zajmuję zabawą, gadam do nich, nie puszczam az nie zaczną się rozluźniać i nie reagują tak panicznie na petardy. Zachowuję się normalnie. Zanim wystrzały się skończą towarzystwo idzie z mamunią oglądać fajerwerki na parapet. A strzelają mi niemal pod oknami.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39167
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw sie 02, 2012 13:22 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Rysiowaasia wiem, że nie powiedziałaś tego żeby mnie zmartwić tylko na podstawie swoich doświadczeń :) Zdjęcia oczywiście będą :D

Maria po raz kolejny wielkie dzięki za długie, cierpliwe odpowiedzi :D Skoro nie ma głupich pytań to pozostaje mi zadawać kolejne :P
MariaD pisze:Jak poznać? Dość łatwo. Dobrze zsocjalizowane kociaki powinny po pierwszej chwili zaniepokojenia nowymi osobami - podchodzić do gości, wąchać, zaczepiać, oglądać. Jeśli gość zaczyna się bawić z nimi - powinny też się włączyć w zabawę. Po dłuższej chwili, jeśli gość zaczyna rozmawiać z gospodarzami - na placu boju zostaje zwykle ten, który zaczyna "czuć chemię" - stara się zwracać na siebie uwagę gości, zaczepia, włazi na kolana, ciągnie za włosy, za wiszące troczki. No, robi sobie akcję "marketingową". :)
Miesieczny kociak to jednak kuleczka, nie będzie takich reakcji jak opisałam. Ale powinien choć podejść i powąchać rękę. Dwumiesięczny - już będzie mniej więcej - reagować jak opisałam.


W takim razie, jeśli zastanawiam się pomiędzy 4 kociakami, z których najstarszy ma 2 miesiące, a najmłodszy miesiąc (3 różne mioty), to w jaki sposób mam porównać ich reakcje? Skoro młodszy jest za mały na akcje marketingowe, to czy jest jakikolwiek sposób na wyczucie potencjalnej chemii? Chciałabym dziś podczas wizyty namierzyć swojego Wybrańca/Wybrankę żeby potem przyjeżdżać już głównie do niego/niej, zwłaszcza, jesli to taki dobry sposób i takie ma fajne efekty :)
MariaD pisze:Z moich obserwacji wynika, że najważniejszy jest pierwszy tydzień - dwa. Zawsze nowa kotka w moim domu ma okres 2 tygodniowej "kwarantanny" w mojej sypialni. Raz, że daje jej czas na pozbycie się swojego zapachu obcego kota i nabranie mojego, dwa, że dla niej jestem wtedy całym światem. To wspaniale wzmacnia więź.


Czy to znaczy, że przez ten okres zasadniczo Twojej sypialni nie opuszcza? Czytałam, że maluchom w nowym miejscu dobrze czasowo ograniczyć dostępną powierzchnię - polecasz? Ustawić w mojej sypialni kuwetkę i miseczki i nie puszczać na resztę mieszkania?

MariaD pisze:Ale to nie oznacza, że po "odpracowaniu" tego okresu można już odpuścić prace z kociakiem. Nie. Powinna trwać nadal, co najmniej kilka miesięcy, potem część obowiązków może przejąć ktoś inny, intensywność pracy z kociakiem może zmaleć. Ale zawsze powinna ona być. To przecież sama przyjemność. :)

Pewnie że to sama przyjemność z której nie zamierzam rezygnować :) Nie tylko dla mnie z resztą, zastanawiam się po jakim czasie będę mogła zdjąć współlokatorce bana na zabawę z kotkiem :P

Dziś po pracy jadę, już się nie mogę doczekać :lol: Ale trochę się denerwuję, że nie wyłapię tej chemii. :oops: I co wtedy?
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 02, 2012 14:00 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Basiu, wyłapiesz, wyłapiesz. :wink:
Jesli masz juz takie parcie na kotka, skup się na starszych kociętach. Z miesięcznym kociakiem kontakt jest zbyt mały, aby wyczuć tę "chemię"

Cieszę sie,że nie odebrałas źle mojego pierwszego posta :wink:

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Czw sie 02, 2012 14:43 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Parcie parciem, warunki będę miała (i proszę o trzymanie kciuków żeby to się w ogóle udało!) najwcześniej na początku października więc młodszy też wchodzi w grę, nawet lepiej bo od młodszego wieku by mnie znał :P
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 02, 2012 14:47 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Basia_Blue pisze:W takim razie, jeśli zastanawiam się pomiędzy 4 kociakami, z których najstarszy ma 2 miesiące, a najmłodszy miesiąc (3 różne mioty), to w jaki sposób mam porównać ich reakcje? Skoro młodszy jest za mały na akcje marketingowe, to czy jest jakikolwiek sposób na wyczucie potencjalnej chemii?

Nawet z tak małym kociakiem jak 4 tygodniowy mozna nazwiązać kontakt. :)
Jeśli hodowca pozwoli (maluchy są przed szczepieniem), to po strannym umyciu rąk siadasz wśród nich i obserwujesz:
- który podejdzie pierwszy?
- który nie będzie zwiewał (choćby przez chwilę) z rąk czy kolan?
- który nieporadnie zacznie włączać się we wspólną zabawę?
4 tygodniowy kociak, który pomiziany po boczku rozkosznie wywala się na plecki, daje miziać brzuszek i patrzy uważnie w Twoje oczy dobrze rokuje. :)
I obserwacja relacji pomiędzy kociakami: który zaczepia, a ktory jest zaczepiany, który to śpioch i kima mimo zamieszania?
I pytaj hodowcy o ich charaktery.

2 miesieczny to już kumate stworzonko i minimarketing potrafi uskutecznić. :)
Miałam koteczkę, która trenowała marketing na każdej osobie jaka się jej trafiła właśnie od 4 tygodni. :lol:

Basia_Blue pisze:Czy to znaczy, że przez ten okres zasadniczo Twojej sypialni nie opuszcza? Czytałam, że maluchom w nowym miejscu dobrze czasowo ograniczyć dostępną powierzchnię - polecasz? Ustawić w mojej sypialni kuwetkę i miseczki i nie puszczać na resztę mieszkania?

Tak. Nie opuszcza mojej sypialni, ale ja mam inne koty i nie chcę by nowy kociak otrzymal bęcki na powitanie.

Ty nie masz innych kotów, nie ma takiego ryzyka.
Co do ograniczania powierzchni - zależy jaką powierzchnię będzie mial do dyspozycji u hodowcy pod koniec pobytu. Jesli to co Ty masz, jest większe, to dobrze jest malcowi ograniczyć część np. górę domu. Musi stopniowo poznawać nowe terytorium, bo oszołomiony powierzchnią moze 1. się zestresować, 2. nie zdążyć do kuwetki.
Tak czy inaczej - tydzień w sypialni zawsze daje kociakowi czas na opanowanie nowej sytuacji a sypialnia staje się "azylem" do ktorego kociak zawsze zwiewa jak go coś spłoszy. No i uczy sie tego co dla mnie jest bardzo fajne - spania z człowiekiem. :D
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39167
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw sie 02, 2012 16:20 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Wielkie dzięki! :)

A propos tygodnia w sypialni: czy kuwetka, już potem tam powinna zostać, czy da się ją później ruszyć w inne miejsce? I czy może ostatecznie stanąć w łazience (która bywa z oczywistych względów zamknięta od środka :P ) czy lepiej żeby pozostała na stałe w sypialni?
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 02, 2012 16:53 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Oczywiście,ze można ja potem przenieść w inne miejsce. Łazienka nadaje się do tego doskonałe. Jedyny mankament to stale otwarte drzwi ( choć mozna też zrobić w nich otwór dla kici :wink: )
Ale zazdroszczę Ci tego kociaka...

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Czw sie 02, 2012 17:01 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Jakoś stale otwarte drzwi mi nie przeszkadzają, bardziej mnie martwi, że dwie młode kobiety w domu = długie okresy zamkniętych drzwi:P

Hej, nie zazdrość mi jeszcze, wszystko zależy od tego, czy mi przedłużą umowę w pracy, a to wcale nie jest gwarantowane :(
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 02, 2012 20:39 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Basia_Blue pisze:A propos tygodnia w sypialni: czy kuwetka, już potem tam powinna zostać, czy da się ją później ruszyć w inne miejsce? I czy może ostatecznie stanąć w łazience (która bywa z oczywistych względów zamknięta od środka :P ) czy lepiej żeby pozostała na stałe w sypialni?

Pewnie, że może być przeniesiona do łazienki. :)

Kwestia tylko w nawyku zostawiania otwartych drzwi a to może początkowo być trudne. Jakis plakacik, typu: MAMY KOCIAKA< ZOSTAW DRZWI OTWARTE!"? :)
Do okresów zamkniętych drzwi kociak się przyzwyczai, choć może być początkowo wesoło - z rozmowami z pozycji "tronowej" z drącym się kociakiem po drugiej stronie drzwi. ;)
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39167
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw sie 02, 2012 21:42 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

U mnie drzwi do łazienki są stale otwarte. Do tego stopnia,ze domownicy ludzcy nauczyli się załatwiać przy otwartych drzwiach :oops: :ryk:
Poranna toaleta to swoisty rytuał. Zawsze, kiedy się załatwiam, jednocześnie( sic!) czyszczę kuwety z nocnego urobku, po czym któryś z kotów ( tak dla towarzystwa :wink: ) korzysta też z toalety :lol:

Uwielbiam moje koty!

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Pt sie 03, 2012 9:44 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Nawyk otwartych drzwi to ie problem, bo jakoś nigdy u mnei w domu nie było nawyku zamykania ich :) dialogi z "pozycji tronowej" brzmią za to ciekawie:P

Wiecie co? Nigdy, ale to nigdy nie wybierajcie się do hodowli, która ma kilka miotów różniących się tygodniami! Za dużo słodyczy :P
Absolutnie nie udało mi się zdecydować :( Najlepszy kontakt podłapałam z trzema kociakami: Herbertem, ktory już ma domek pewnie dlatego, że jest mistrzem marketingu :P Hektorem i Hilarym, których w ogóle wcześniej nie brałam pod uwagę - z najstarszego miotu (9 tygodni) bo po prostu były najbardziej chętne do kontaktu i najbardziej ruchliwe.
Najstarszy z rozważanych wceśniej kociaków, 8 tygodniowy Inkstas był baaardzo chętny do zabawy i szalał bardziej niż ktokolwiek, ale poza ostatnimi 5 minutami wizyty każda próba pogłaskania go kończyła się wywinięciem się spod moich palców i odsunięciem o dwa kroki. Dopiero w ostatniej chwili dał sie pomiziać po dekolcie i zaczał łapać moje palce łąpkami i ... własciwie nei wiem jak to nazwać, wagrami chyba? bo nie ząbkami (w przeciwieństwie do panów H).
6 tygodniowa koteczka (Jamajka) trzymała się z boku, a jej brat do zabawy był chętny (chociaż jeszcze jakby ie do końca wiedział jak), ale gdy zblizyłam do neigo ręke cały się jeżył i odskakiwał.
Z miesięczną kluseczką w ogóle kontaktu nie było, właściwie nie było jej za bardzo widać więc ciężko cokowliek powiedzieć.

Więc mój dylemat tylko się zaostrzył:P
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 03, 2012 17:13 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Tak przy okazji, robienie zdjęć kociakom to niełatwa sprawa, udało się zrobić tylko kilka na których widać coś innego niz rozmazane smugi :P

Z Hilarym najszybciej podłapaliśmy kontakt:
Obrazek

Z Hektorem później bawiliśmy się najwięcej:
Obrazek

Inkstas upodobał sobie nogę Przyjaciółki:
Obrazek
ale za mną też można się pobawić, prawda?

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek

Basia_Blue

 
Posty: 1120
Od: Wto lip 31, 2012 13:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 03, 2012 17:26 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

serducho Tobie podpowie :) Kociaki cuuuudne !

LunaKlara

 
Posty: 995
Od: Czw paź 20, 2011 22:06
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt sie 03, 2012 17:53 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Osiołkowi w żłoby dano... 8)

I nie potrzeba kilku miotów by odwiedzający mieli oczopląs, wystarczy jeden miot ośmiokociakowy. :mrgreen:
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39167
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt sie 03, 2012 20:16 Re: przyszła zakocona się wita i prosi o rady:)

Opowiem krótką historię o chemii:
moja siostra lubiała koty tak sobie, średnio. Jesli już miałaby wybierać, to byłby zapewne jakiś Devon. Razem z całą rodziną co roku odwiedzała wystawę kotów i nigdy nie było problemu, żeby dzieci prosiły "mamoooo, kupmy kooootkaaaaa!".
Kilka lat temu też wybrali się na wystawę, obejrzeli koty i trafili na klatkę hodowczyni, gdzie siedział mały, rudy MCO. I patrzył na rodzinę mojej siostry. A dzieci patrzyły na niego i buzie coraz bardziej im sie układały w podkówki. Potem poszli dalej, ale grzeczne dotąd dzieci były coraz smutniejsze, coraz więcej było aluzji, że chciałyby TEGO kotka i że nawet oddałyby wszystkie swoje oszczędności. I wtedy mój szwagier, ostatnia osoba, którą mogłabym o to podejrzewać powiedział, że dobrze, kupimy TEGO kotka. Dzieci biegły płacząc, że już na pewno ktoś go kupił, że już go nie będzie.
Był. Najmniejszy z miotu, rudy, Horacy. Na pytanie naszej mamy, ile zapłacili za kota, siostra odpowiadała tylko "nie pytaj" :) Po pewnym czasie okazało się, że kot ma powazną wadę serca więc żyje dzięki lekom. I zapewne, gdyby nie kupili go wtedy kotek już nie żyłby, jako niepełnowartościowy.
A on kocha ich tak, że śpi obejmując łapami głowę mojej siostry, a oni kochają go tak, że siostrzeniec śpi na samym prześcieradle, bo Horacy śpi na jego poduszce. Nie wyobrażają sobie życia bez niego.

Może w Twoim przypadku to jeszcze żaden z tych kotków?
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2963
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, vingris i 22 gości