W tamtym roku przechodziłam przez podobna sytuacje. Maluchy odchodziły jeden po drugim a ja nic nie mogłam zrobić

nic nie pomagało, żadne leczenie, malce odchodziły na moich kolanach u weta

przeżyły tylko dwa(kocur i kotka) I długo długo nie mogłam sie podnieść po tym

Ciężko mi było wrócić. Nocami ryczałam i pytałam DLACZEGO przez głupotę człowieka takie maluszki straciły życie(bo tak to przez człowieka-bo nie wysterylizował kotki(kotka przeze mnie ciachnięta została od razu)
Prosiłam żeby zaraz jak kotka(ta która przezyła będzie juz nadawać się do sterylki bądź kocur do kastracji dzwonić do mnie. I co i nic

zero tel, a ja się w sklepie dowiaduje(przy przypadkowym spotkaniu) od tego pana że kotka w tym roku urodziła małe

no szlag może trafic człowieka.
Ja mam tyle na głowie że nie jestem w stanie pilnować gdzie jakie koty trzeba ciachać, mam swoje rejony do ciachania, doglądam do chorych kotów, udzielam się w schronisku w Fundacji.
Dlatego wystarczy cholerny głupi tel i jestem w tym samym dniu

Ale nie. Przecież ja nie zauwazyłem że ona w ciązy
