dziś dostałam taki list:
"Dobry wieczór!
Kilka dni po oddaniu naszej Coco do Pani hotelu, "znaleźliśmy" kocięta. Urodziły się na terenie gdańskiej firmy, mają podobno ok. 2 miesięcy. Jeden to pręgowany burasek, dwa kolejne są też pręgowane (ale wersja piaskowa;), ostatni jest szylkretowy (najmniejszy z rodzeństwa, płochliwy i z chorym lewym oczkiem). Pan który pilnuje terenu firmy dokarmia koty i zakrapla oko kociaka- ale młode potrzebują domów. I tu nasza prośba- czy moglibyśmy je przywieźć do Pani w poniedziałek kiedy będziemy odbierać naszą Coco? Wiemy, że nie przyjmuje Pani nowych kotów w wakacje, ale może zna Pani kogoś z Fundacji Viva!, kto mógłby się zaopiekować tymi maluchami?
W załączniku kilka zdjęć, które udało mi się zrobić."
jak tak dalej pójdzie i każdy z klientów będzie chciał zwieźć mi tymczasa to sobie chyba będę musiała dobudować obok domu schronisko

maskara................
oczywiście ja nie wezmę tych kotów. ludzie są młodzi, maja tylko jedną kotkę. niech wezmą do łazienki. nie mam siły. od powrotu z wdzydz robię od rana do nocy przy zwierzakach, dodatkowo w łazience stoją 2 świnki morskie. moja dajanka rezydentka miała udar i ledwo uszła z życiem, prawie nam padła- zasnęła na słońcu. mały flecik kotek który nie jadał jest u karoliny wraz z koteczką którą karola uratowała od wora- miała być utopiona. nie ma gdzie dać tych kociąt, u mnie rzeźnia, moja tymczasy mają nadal tylko 3 boksy

dla swoich kotów nie mam już czasu, a dziecko też Diana- zachorowało po powrocie zad jeziora. wyje, histeryzuje, gorączkuje- miałam prywatą wizytę pediatry, prawdopodobnie pęcherz. jutro badamy mocz. nie chcę więcej problemów brać sobie na głowę. stosunki rodzie w domu po powrocie max napięte, bo wiąże się to z moim nie wychodzeniem z kociarni. czego druga strona nie może strawić- i ciągle wyrzuca, że to moja wina że tyle pracuję, bo gdybym miała o 10 tymczasów mniej, 2 godziny dzienie były by zaoszczędzone.
dostałam dziś od malwiy i sylwii darowiznę na kropusia- żarełko

jak zajdę w sobie siłę- przeliczę i dam na stan.
a a wyjeździe cały czas spałam, kradłam doładowanie i energię

3 doby a wdzydzach spędziłam jak stara pierdoła: sen, sen, sen.
przejęłam na hotel migotkę od dr kasprzyka od pani magdy, podobno dobijała się do wszystkich drzwi- i nikt nie poratował. w sumie ie ma się co dziwić- kot z małym białym okiem i chorymi nerkami, a osoby które ja znam kotów mają w bród. od razu zapowiedziałam że to ie będzie mój tymczas- bo to słowo by mnie dobiło. babce dałam cenę symboliczną bo piątaka za dobę, a jest co robić przy tym kocie. ale też ją poogłaszam, bo skoro jest tymczaso/klientem to muszę jej też jakoś ułatwić start do owego życia. fajna jest, miła.
maria wysłałaś do cat angel prosbę o ogłaszanie migotki i malwikowej nusi? jeżeli nie- dajcie mi namiar a cat angel (e-maila) i nr konta, sama poproszę o pomoc dla tych biednych brzydot.