AnnAArczyK Nekulka ma zdecydowanie bardziej zielone oczka... i jest chyba o połowę mniejsza - to naprawdę mikrokotek

.
A dzisiaj wam opowiem jak Neko podbiła serce mojego [nie lubiącego kotów] taty

.
Z moim 1 kotem, Maciusiem, mój tata się nienawidził. Ciężko powiedzieć kto kogo nienawidził bardziej oraz czemu tak było - tata wczak człowiek dobry, kochać zwierzaka nie musi, ale skrzywdzić nie da za nic na świecie! Ba, nawet jak tata zostawał z kotem sam to kot z tęsknoty [pieszczochem był niesamowitym] zaczynał się do taty łasić, chociaż dopiero po tygodniu bez innych "głaskaczy"! Wystarczyło jednak, że ktokolwiek inny z rodziny przekraczał próg domu a Maciuś wściekle osykiwał tatę, machał pazurami na wyciągniętą z przyzwyczajenia ojcowską dłoń i leciał żalić się nowoprzybyłemu, że nie było innego "głaskacza" w domu. Ogólnie Maciuś był kotem niesamowitym - takiej więzi jak z nim nie będę miała z żadnym innym kotem...
Równać się to może tylko z więzią jaką mam z kudłatą - psem który innych ludzi co najwyżej toleruje, a i to tylko z miłości do mnie. Większość ludzi mi w to nie wierzy - Birma wie, że chcę mieć sypmatycznego pieska, więc tak się zachowuje ["obcałowywanie" znajomych, pchanie się na kolanka itp]... szokiem dla znajomych jest fakt, że ten sam pies jak mnie nie ma potrafi się rzucić za przewinienia typu "bo ten człowiek źle oddychał". I tak Birmusia w ciągu ostatnich 4 lat u mnie zrobiła ogromne postępy, ale do dzisiaj twierdzę, że na 100% to ona nie pogryzie tylko mnie i Smoka, np. za moich rodziców już ręczyć nie mogę [chociaż fakt, że musieli by coś bardzo poważnego zrobić, bez powodu by się na nich nie rzuciła]. Za takie zachowanie Birmy nie winię, 1 właściciel zrobił jej bardzo dużo złego, do mężczyzn kudłata ma trwały uraz [do tego stopnia, że na podstawie zawziętości jej ataków odkryłam wygląd byłego właściciela... ludzie znający Birmę z życia przed schroniskiem potwierdzili], kobieta musi się trochę bardziej postarać by ją sprowokować. Pozostało mi zaakceptować fakt, że Birma jest naprawdę trudnym i wbrew pozorom agresywnym psem oraz... pracować, pracować, pracować. Dzięki pracy Birma przy mnie bez większego problemu akceptuje nowych ludzi, niektórych nawet na tyle, że mogę ich zostawić samych - nie dużo tego, ledwie przy paru osobach zostawięc psa bez kagańca, ale zawsze coś. No i przede wszystkim - od 2 lat Birma złagodniała na tyle, że może bawić się z niektórymi psami, ostatnio nawet postanowiła bawić się z 2 kompletnie obcymi "podbiegaczami"

! Na coś takiego pracowałam z nią 4 lata!
Ale wróćmy do kotów, bo ja o Birmie mogę bez przerwy

. Później był Bzik - kot taty nie dostrzegał, tata nie dostrzegał kota... i tyle w temacie - ni się ziali, ni grzębili...
Na początku tego miesiąca tata przyjechał do Gliwic na 2 dni. O Nekuli wiedział, nawet zdjęcie widział i przyznał, że ładna

. A więc po kolei...
Tata wszedł do domu... tata postawił walizkę w pokoju rodziców.... tata stanął obok walizki... i w tym momencie tata został namierzony i zaatakowany przez Neko. Przyleciała kurcgalopkiem, na jaki tylko pozwalają jej krótkie łapki. Z całym impetem zaczęła ocierać się o ojcowskie nogi, mruczała wściekle jak traktor zadzierając przy tym łepek wysoko-wysoko do góry, żeby tacie miłośnie w oczy spoglądać! Tata był w takim szoku, że aż wziął rozmruczanego kota na ręce i stwierdził, że TEGO kota to on lubi

.
Wiecie.... do dzisiaj mu nie powiedziałam, że stanął obok nekusiowej miski

.