Mam czas do 15.08, żeby go zabezpieczyć i zorganizować mu dobrą, regularną opiekę do czasu znalezienia domu stałego.
Obecnie jest w tak idealnym DT, jaki tylko można sobie wyobrazić w sezonie - nieprzekocony i doświadczony w odkarmianiu takich malców. Niestety w związku z planowaną przeprowadzką czas mamy ograniczony.
I o ile nie znajdę mu lepszego DT, to trafi do mnie, a nie powinien, bo po 1) jestem jak na swoje możliwości 'obróbki' już przekocona, a po 2) było u mnie pp. Oczywiście najbliższe 2 tygodnie poświęcę na odkażanie po raz n-ty chałupy, kotów, siebie, mały zostanie zabezpieczony surowicą i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby nic mu się nie stało, ale...
Szukam mu DT - nieskażonego pp i innymi kk, mniej zakoconego, najlepiej z doświadczeniem przy maluchach i z Warszawy. Mały się absolutnie nie nadaje do dalekich podróży. Poza tym na miejscu mam możliwość udzielenia/zorganizowania pomocy (innej niż materialna) w nagłych sytuacjach, a na odległość to prawie niemożliwe


Krzykacz - bo tak się zaprezentował w czasie zakładania karty u weta

Maluch ma zapewnioną opiekę weterynaryjną i pomoc w karmie na warunkach do uzgodnienia osobistego z DT.
Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy służą radą i pomocą, a w szczególności dla:
alix76 - za błyskawiczną reakcję, telefoniczny siek przez łeb i opanowanie mojej histerii oraz za założenie niniejszego wątku

dorci44 - za zaopiekowanie się maluchem przez pierwszą noc i tym samym danie mu szansy na życie a mi na dalsze działania

Szalonemu Kotu i jego talentowi do pojawiania się, jak jest potrzebny - czyli w porze pierwszego karmienia i przewijania


MarKotkowi i JoKotowi w osobie Klauduski za błyskawiczną reakcję na FB, dzięki czemu w samym szczycie wakacyjnych porzuceń i nowych miotów znalazła się fantastyczna miejscówa w jeden dzień

Z ciekawostek (dla tych, co nie chcą czytać całości wątku) dodam, że maluch został przyniesiony do weta przez znaną mi zbieraczkę. Twierdziła, że znalazła na ulicy. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że przytachała go z własnej kolekcji specjalnie na mój użytek... Bo jak przyszłam, to właśnie wychodziła

_________________________________________________
Wątek zakładam w imieniu OKI, która dziś krąży nerwowo po mieście.
Do weta OKI przyniesiono kociątko. Kiedy OKI tam było. Kociątko jakieś 2,5 - 3 tygodnie a co najgorsze z ropą. Nie w oczach. W miejscach gdzie były oczy

Pat całkowity - OKI nie ma warunków do odkarmienia malca i miała kontakt z pp w ostatnim miesiącu. Nie znamy DT, który nie miałby ryzyka zarażenia pp i a dodatkowo mógł poświecić czas na odkarmienie kotka - już wkrótce będzie samodzielny, ale na razie nie jest. Wymaga tez pilnie leczenia oczu - być może jedno oko jeszcze jest, ale to się dopiero okaże. Jeśli małe przeżyje.
Na chwilę obecną kotek ma opiekę na noc. Nie wiadomo, co rano ...