Posiadam w domu od nieco ponad 3 lat kota, samicę, taką rudą zarazę. Jest zdrowa, duża (nie gruba! jest proporcjonalnie większa od kotów, które latają po wsi) i ma swobodne wyjście z domu, nie jest więźniem. Podejrzewam że może być w pewien sposób spokrewniona z rasą amerykański szorstkowłosy. Jest znajdą - długa historia - była jeszcze malutka (mieściła się do miski

Do rzeczy! Ostatnio, dwa dni temu, usłyszałem na dworze przeraźliwy krzyk jakiegoś kota, podejrzewam że mogło to się dziać na schodach do mojego domu. Zaciekawiony zbiegłem na dół, kilkanaście sekund po mnie ruszyła moja kicia. Stanąłem w progu i zacząłem wypatrywać intruza, po chwili wypatrzyłem dorosłego szarego kota. Nie zdążyłem nawet zareagować, bo usłyszałem krzyk (jakiś okrzyk bojowy) mojego kota, który stał około 2 metry za mną, po chwili moja noga była zakrwawiona, a mój kot stał pół metra ode mnie, cały napuszony i nastroszony (tak zazwyczaj wygląda, gdy w pobliżu znajduje się zagrożenie). Przez te 3 lata często padałem jej ofiarą, ale nigdy nie zostałem potraktowany aż tak brutalnie, co gorsza, noga w pewnym punkcie jest napuchnięta i wciąż boli. Od tamtej pory kot zachowuje się w stosunku do mnie dziwnie, wcześniej byłem jej ulubieńcem - przynajmniej tak mogłoby się wydawać - ale od ataku na mnie zachowuje dystans, nie zbliża się do mnie na odległość mniejszą niż metr, nawet w czasie obiadu, mimo że kot jest nauczony jeść ze stołu, razem z domownikami.
Uwzględniając dwie poprzednie części mojej wypowiedzi, dlaczego kot mógł mnie zaatakować?