Dziewczyny z Puchatkowa zapewne ją pamiętają z jej, pozaforumowej działalności w temacie adopcji puchatych.. wszystkim innym wyjasniam, że wyadoptowalam jej dwa puchatki a ona sama tymczasowała i szukała - skutecznie - domów dla kilku kolejnych, potrzaskanych przez życie i człowieka, puchatków..
No i, jak pisałam, Małgosia zadzwoniła z wakacji, które spędza w dalszej okolicy Mielna.. I opowiedziała mi o błąkającym się, ewidentnie wyrzuconym, czarno - białym puchatku..
Nie wiadomo czy to kot czy kotka, nie wiadomo w jakim wieku.. wiadomo tylko, że jest już mocno brudny, baaardzo glodny, bo dzisiaj błyskawicznie pochłonął przyniesione jedzenie.. jest dość ufny, nie ucieka, daje się glaskać.. w okolicy nikt go nie zna.. pojawił się znikąd.. nie wiadomo dokładnie kiedy.. mieszkać nie ma gdzie.. zagląda czasem na niewykończoną, niezamieszkałą posesję.. a jak pojawi się u sąsiadów tej posesji, to jest przeganiany grabiami..

Małgosia nie ma możliwości sprawdzenia, czy kot jest zaczipowany, bo w tamte okolice wet przyjeżdza podobno dwa razy do roku tylko żeby zaszczepić zwierzęta gospodarskie..
Małgosia jest niezmotoryzowana.. z wnuczką na głowie.. wraca stamtąd w sobotę.. z wnuczką i bagażami.. najpierw autobusem a potem pociągiem.. i kota nie da rady ze sobą zabrać, bo nie ma jak..
Czy ktoś z forum jest niedaleko (Kołobrzeg, Koszalin), chciałby tam podjechać i ewentualnie zabrać kota do weta.. sprawdzić czip i może dać tymczas do czasu znalezienia domu?
Proooszę..



a to bohater/bohaterka wątku..
