Nie napiszę za dużo bo wyć mi się chce...
Przyjechaliśmy wczoraj po 22-giej, dzisiaj rano poszłam do Ringo, oczko wygląda dużo lepiej, ale co z tego

Kupiłam dzisiaj serduszka kurzęce, udotowałam z kaszą, zjadł, i cały czas ta ogromna radość, wdzięczność za każdy głask, za każdy dotyk...
Wieczorem siedzimy przed domen i nagle pod bramą Ringo.
Wyszłam, od razu podszedł, wygłasakałam, poprzytulałam, wyniosłam michę, i w pewnym momencie do bramy podszedł Rafał, pies skulił się i odbiegł na bezpieczną odległość. Mimo że Rafał głaskał go jakiś czas temu, rano, bez problemu.
Jest przeganiany spod bram, pewnie czasami zaliczy kopniaka, jak to na wsi.
Podeszłam, przytuliłam, zaczęłam tłumaczyć, że nic mu nie grozi, że to Rafał, przyjaciel, nic mu nie zrobi, Rafał powolutku podchodził, potem nie mógł psa od siebie odkleić
Zajrzał do pyska, wziął na ręce, włożył rękę do michy, nic. Radość i absolutne oddanie.
Posiedzieliśmy, nakarmiliśmy, wygłaskaliśmy, wycałowaliśmy i trzeba było wrócić do domu, a Ringo... został po drugiej stronie bramy.
Na dworzu 8 stopni
