To ja proponuję:
1. Opis: stanu zwierzęcia (wg wiedzy własnej) i wykonanych zabiegów medycznych oraz posiadanej dokumentacji medycznej do chwili przekazania.
2. Określenie, kto łoży na potrzeby bieżące kota.
3. Określenie, kto podejmuje decyzje związane z leczeniem kota oraz kto i w jakim stopniu je finansuje.
4. Określenie, kto: zamieszcza ogłoszenia adopcyjne, weryfikuje domy, podejmuje decyzje o adopcji i odpowiada za przekazanie kota do domu stałego.
5. Katalog sytuacji, w których kot a) wraca do Przekazującego b) Przekazujący traci wpływ na losy zwierzęcia.Tu jest miejsce na zabezpieczenie się przed złą wolą lub niedbalstwem.
6. Określenie czasu trwania umowy oraz sytuacji, kiedy może ona zostać rozwiązana (wypadki losowe).
7. Inne zapisy końcowe.
Gibutkowa: z realiów - 4 miesiące to szmat czasu. Część moich tymczasów była u mnie krócej


Inna sprawa: czy ja, jako DT, oddam żywą, czującą, potrzebującą istotę osobie, która wykazała się nieposzanowaniem umowy, lekceważeniem lub mnie olewa? Innymi słowy - Przykazujący proponuje byle jakie DSy, nie zgadzamy się i co? Na mocy umowy oddaję kota, skoro wiem, że zaraz trafi do byle jakiego DS?? Albo oddam kota komuś, kogo przerasta zrobienie ogłoszeń? No ja nie oddam. Poprzeklinam, ale nie oddam.
Niestety, sytuacja DT i Przekazującego nie jest i nie będzie równa - wkład DT jest na ogół natychmiastowy i faktyczny, kot musi mieć co jeść, gdzie spać, kuwetę. Wkład Przekazującego jest częstokroć deklaratywny - a jeśli się nie wywiąże z obietnic wsparcia to co?
Należy weryfikować DT, i te odległe nowe i te stare, znane. Osobiście lub przez zaufanych pośredników. Monitorować los kota. Sama umowa tu niczego nie załatwi - tym bardziej, że wobec czyjejś złej woli wyegzekwowanie jej zapisów będzie żmudne.
A, nie wspomniałam o karze umownej, ale Mulesia mnie wyręczyła - oczywiście, że nie. W życiu.