Gdy przyjechałam odebrać Fuksa, przyszedł wynik PCR - pozytywny. Jutro biorę urlop z pracy i jadę z całym towarzystwem na testy. Wtedy będę mogła zadecydować co dalej. Fuks nie tylko jest nosicielem - jest chory, więc tak czy siak będzie się trzeba niedługo pożegnać. Na razie siedzę i ryczę, szykuję kolację dla kotów i dla siebie. To nie tak miało być, zupełnie nie tak.
Dziś byliśmy z resztą moich tymczasów na testach - Koibito pozytywna niestety (jako matula wszystkiego co żyje nic dziwnego), reszta w porządku. Rezydenci pójdą do sprawdzenia w czwartek, bo nie było na tyle testów. Muszę na szybko kupić i założyć drzwi do Ali pokoju - przecież nie mogę nie wiadomo ile trzymać tej dwójki w łazience.
Fuks jeszcze zasmarkany, ale i tak wygląda kwitnąco. Koibito aż lsni zdrowiem - a tymczasem jest zarażona . Mam nadzieję, że to jedyne zarażone koty u mnie. Małe mieszkanie więc mam drobny problem z izolacją, ale staję na głowie, żeby nic nie przeniesc do reszty kociarstwa.
No u Koibito był blady i pojawił się dopiero pod koniec, ale lekarka stwierdziła, że to i tak pewne. Test był u niej (i u reszty prócz Fuksa) tylko płytkowy. Zrobię jutro jeszcze moim bo ta niepewność mnie dobija i pomyślę co dalej. Na razie się miotam między histerią a deprechą, więc nie jest jeszcze najgorzej. Do końca tygodnia jakoś się ogarnę i wyjdę na prostą - o ile nie oszaleję od przebieranek (żeby nic nie przenieść) i od miaukolenia Fuksa, który nie znosi zamknięcia.
Kotori zdrowa, Rukia i Malutki pozytywni. On miał test w listopadzie, później miał kontakt tylko z przetestowanymi kotami, potem trafił do mnie. Wg pani doktor ma największe szanse na wyleczenie.
Bardzo Ci współczuję Będziesz szczepić zdrowe kociaki? Mogę się dołożyć do szczepionek. Tak się złożyło, że w dwóch DT, z których brałam swoje koty, okazało się po fakcie, że były też koty Felv plus. Moje miały dużo szczęścia... Mogę się więc podzielić z kimś, czyje koty tyle szczęścia nie miały.
Dorota Wojciechowska pisze:Marzena a Malutki napewno miał testy przed przyjściem
Tak - ma go wpisanego w książeczce i podbitego. Wszystkie koty, które wychodziły z tego domu, miały robione testy na świeżo, bo pani nie miała książeczek, plus miały przegląd i ewentualne leczenie (w przypadku Malutkiego zęby).