FFA Łódź 1353+284 - czarny stary [*] - s.105

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 17, 2012 19:55 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

czwartek, 12 lipca 2012, godz. 16:25, Viola i ja
pojechałyśmy na rozpoznanie
Obrazek jedna z matek ze starszakiem
Obrazek drugi starszak
niedziela, 15 lipca 2012, godz. 06:15, bordo i ja
p. Francuski Robak zjawił się punktualnie pod moją bramą
pomknęliśmy na Lubeckiego, co by załadować majdan
trochę tego było: 2 klatki łapki+3 kontenery+siatka na karpie
Viola, lekko zaspana, wydała w/w
potem pomknęliśmy na Pomorską 41a
p. francuski Robak pomógł mi zanieść to w/w na podwórko
z jednego z okien wydobywało się coś, co małolaty nazywają muzyką...
na szczęście młodzież szybko zasnęła ululana piwem (chyba)
zadzwoniła bordo, że nie jeżdżą żadne tramwaje, i że utknęła gdzieś na trasie...
wcale mnie to nie zdziwiło, toż to niedziela była wtedy i do tego świtem bladym
rozstawiłam majdan z kurzęcą wędzoną łydką oczywiście
nawet nie zdążyłam odejść na bezpieczną odległość kiedy usłyszałam magiczne zacykluk!
Obrazek dwa starszaki na jedną wędzona skórkę
potem dojechała bordo z elegancką, różową siatką na motyle... (brak niestety zdjęcia)
Obrazek
trzeci starszak na tę samą wędzona skórkę
potem złapała się jedna matka
Obrazek
już na inny kawałek, bo utytłaną skórką zajęły się gołębie
potem złapała się druga matka
Obrazek na ten sam kawałek co pierwsza matka
potem, to mijauł'yśmy dużo wolnego czasu
czwarty nie wychodził
Obrazek
i nie wychodził, i nie wychodził, i nie wychodził...
potem odstawiłyśmy wabik, bo trochę chrobotał
aż wreszcie 4 starszak wyszedł z czarnej, prostokątnej dziury i wszedł
Obrazek ... zacykluk!
zapomniałam na początku napisać, że ilość maluchów była mocno zmienna
a zleżało to od tego, który kibic nam o nich opowiadał
jeden mówił, że jest 5
inny, że jest 7
a potem było 8
a gdzieś między 5 a 8 usłyszałyśmy, że jest 11(!)
kurtka na Wacię!
i co tu robić?
pruć styropian i wejść, czy przyjechać po południu na wieczorne karmienie
bordo wsadziła aparat do czarnej, prostokątnej dziury i zrobiła zdjęcie
Obrazek wyszło nam, że są jeszcze 4
przyjechał p. Francuski Robak
i zaopatrzony w śrubokręt, odkręcił jeden styropian
okazało się, że to jednak będzie grubsza robota
za styropianem ukazały się stare drzwi od szafki kuchennej
a wszystko to bardzo porządnie poskręcane
więc zdecydowaliśmy - nie pruć i przyjechać po południu
zwinęliśmy majdan
spakowaliśmy wszystko do p. Francuskiego Robaka i pomknęliśmy na Chojny
matki do Tropa, starszaki do Żyrafy na przegląd
potem (ok. 11:00 to było) pojechałam z majdanem do szkoły na pierwszą (i ostatnią tego dnia) kawę
a oto starszaki:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
ekspertyza po przeglądzie: wiek ok. 6 tyg, kk, pchły (płci nie zapamiętałam, chyba 2+2)
niedziela, 15 lipca 2012, godz. 16:05, bordo i ja
bordo przyjechała z łapką i legancką, różową siatką na motyle a ja z kontenerem
rozstawiłyśmy majdan
wstawiłyśmy do łapki trochę mleka
bordo wyznaczyła ścieżkę rozmazując zawartość swojej kanapki
przyszły dzieci
kręciło się sporo kibiców
nic nie wyszło z czarnej prostokątnej dziury
potem zaczęło padać
potem bordo pojechała
potem zjawiła się annskr - łapać bramę dalej
potem zwinęłam majdan
potem zaczęło lać
potem poszłam do annskr
potem zostawiłam majdan koło Anczynego Autka
potem przestało lać, zaczęło padać
potem poszłam kupić śmietankę, biały serek i kefir (podobno kociaki na to lecą)
potem przestało padać
potem annskr pojechała, a ja rozstawiłam majdan ponownie (ok. 19:00 to było)
... i po chwili zjawił się on:
Obrazek
z bardzo groźną miną podszedł do mnie i... zaczął się ocierać o nogi
szkoda, że byłam już sama
w pojedynkę bałam się Go wsadzać do kontenera (klatkę-łapkę mijauł głęboko w swojej pięknej rudej dupce)
potem popytałam kibiców, o której rano wyjeżdżają auta
jeden kibic powiedział, że tak między 5:30 a 7:30
potem zwinęłam majdan
... i już ok 21:00 brałam do ust pierwszy łyk piwa
po telefonicznej konsultacji z bordo wyszło, że umawiamy się na 8:00
poniedziałek, 16 lipca 2012, godz. 08:25, bordo i ja
tym razem spóźniłam się ja
rozstawiłyśmy majdan
kocie główki maluchów zaczęły się pokazywać w czarnej prostokątnej dziurze
bordo zaczaiła się z egancką, różową siatką na motyle... ale nie trafiła
maluch wbiegł do piwnicy obok
bordo założyła rękawiczkę, wzięła latarkę i go złapała, ufff!
nie mijauł'yśmy pewności czy aby na pewno wleciał właśnie do tej
ale udało się!
wyszła z ciemnych czeluści piwnicy niosąc go w, uzbrojonej w polarową rękawiczkę, dłoni (zdjęcia niestety brak)
siedząc bardzo blisko czarnej prostokątnej dziury, bordo zauważyła, że jak się któryś z maluchów wychyla z w/w,
to podchodzi do pojemnika, w którym dostawały jeść
wlałyśmy więc do jednego odrobinę śmietanki i wstawiłyśmy do środka
a bordo namalowała palcem ścieżkę z w/w
maluch na wabia i czekamy
ja z aparatem przy oku
a bordo z odwrotną stroną różowej siatki na motyle trzymaną nad klapką
Obrazek po chwili maluch 2 był nasz
Obrazek
wiedziałyśmy, że jednemu pękło oko, ucieszyłyśmy się, że to właśnie on
... na pyszczkach jeszcze resztki śmietanki a na łapce kawałek skórki z kurzęcej wędzonej łydki
bordo wstawiła pojemnik z w/w śmietanką za zapadkę
(ścierpły jej łapki od trzymania dwrotną stroną różowej siatki na motyle)
Obrazek pokazał się maluch 3
Obrazek ... zacykluk!
potem przyjechał p. Francuski Robak, zachęcony ponownym pruciem wejścia do piwnicy
potem zdecydowałyśmy, że jednak nie prujemy
potem zwinęłyśmy majdan
potem zostawiłam dwóm paniom swój telefon, jakby pojawił się czwarty - mają zadzwonić
potem spakowałyśmy majdan do p. p. Francuskiego Robaka
potem pojechałyśmy do mnie do szkoły
potem przepakowałyśmy z bordo, w szczelnie zamkniętej toalecie, malucha 3
a dlaczego?
ano dlatego, że przy próbie wyjęcia go na podwórku z łapki, chciał mi się uwiesić u tętnicy szyjnej...
potem bordo i p. Francuski Robak pojechali
i już o 9:30 zrobiłam sobie pierwszą tego dnia kawę
potem pojechałam na 11:00 do CoolCaty
Obrazek
Obrazek
Obrazek
podczas przeglądu technicznego, zadzwoniła pani z Pomorskiej, że ręką złapali malucha 4
zadzwoniłam do bordo, że spotykamy się na Pomorskiej (a mijauł'yśmy w lecznicy)
potem wsiadłam do jednego empeka
potem wsiadłam do drugiego empeka
potem zabrałyśmy malucha 4 (bardzo był słabiutki)
potem w strugach deszczu doszłyśmy do empeka
potem wsiadłyśmy do jednego empeka
potem wsiadłyśmy do drugiego empeka
potem dojechałyśmy do CoolCaty
Obrazek maluch 4 w bardzo kiepskim stanie
ekspertyza po przeglądzie: wiek ok. 5 tyg, galopujący kk, dwa w kiepskim stanie (płci nie zapamiętałam, chyba 2+2)
Obrazek
maluchy w HiltonRoom'ie u CoolCaty (wtedy jeszcze trzy)

bardzo dziękuję CoolCaty, że zgodziła się zostawić je u siebie w lecznicy!
bardzo dziękuję bordo, że zgodziła się mi pomóc w łapaniu!

... mry!

edit:
matkę pierwszą i matkę drugą wypuściłam w środę
oto one:
Obrazek
Obrazek
... mry!
Ostatnio edytowano Pt lip 20, 2012 16:26 przez ewa_mrau, łącznie edytowano 1 raz
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2012 21:56 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

Trudno mi pisać, miał być dzień relaksowy i dla siebie, ciuchy do pralni, fryzjer, ploteczki.. A był ….

Najpierw zadzwoniła Kotowatość, Strupolka Monty’ego trzeba zawieźć na remont pyszczka, a on kontenera nie lubi bardzo, nie da rady jednoosobowo go wepchnąć. Prawie po drodze, do fryzjera zdążę.

W lecznicy telefonem złapała nas Jolabuk5 - bardzo chory kot Malutki, jeden z jej podwórkowych przyszedł po trzech tygodniach nieobecności, trzeba go do weta, za chwile może być za późno. Pojechałyśmy, kot dał się złapać w ręce, znów lecznica, zdążę. Zdążyłam, tylko że po drodze złapała mnie z kolei CC, by powiedzieć, źe to nie rany i ropień po pogryzieniu, a nowotwór nerek jest przyczyna stanu kota, więc…. Więc dalej jechałam zaryczana… Bo w oczach miałam dodatkowo widok kociąt z Pomorskiej 41a ratowanych wszystkimi siłami CC w szpitaliku…

A potem zadzwoniła p.Łucja – w kwietniu w naszej okolicy zginął bury 6-latek, p.Łucja wczoraj go namierzyła, spokojnie wzięła na ręce, ściągnęła opiekunów, rozpoznali, ale kot nie dał się zapakować do kontenera i uciekł… Ok., wieczorem podjedziemy we dwie bez opiekunów, mniej emocji, może się uda. Udało się. Tylko tym razem opiekunowie stwierdzili, że to nie ich kot, tzn pan nie podniósł głowy znad laptopa, a tyłka z wyrka, a pani… ich kot miał cały ogon, ten ma pół. I miał bardzo długie wąsy. Ten też. Zginął w kwietniu. Rozpoznał go chyba pies, ale nie miał nic do gadania…. Kot wielki, bury, bardzo ciemny, wręcz podpalany, przemiły. Moim zdaniem bardzo charakterystyczny, mimo że bury Nawet jeśli namyślą się, że jednak ich - nie oddam. Za to napiszę opowiadanko, już mam tytuł – Jak szukać kota, by go nie znaleźć.

A potem… Kolega ma gości, rodzinę z dziećmi. Dzieci zaczepiały jakiegoś psa, jedno ma mikroskopijną fioletową kropkę i niewielki siniaczek wokół. I panika. I telefony, gdzie jechać. A było po prostu zostawić obcego psa…

Na szczęści zdążyłam a tzw międzyczasie zaszczepić trzy kociaki z działek Montwiłła Mireckiego - pamiętacie jej jeszcze? Chore, pierwszego zgarnęła Wiesiaczek1, pozostała trójeczkę my z Agą-lodge… Trójeczka zdrowa, już, zaszczepiona, trzeba im będzie ogłoszenia porobić i domki znaleźć, i to szybko – czas w tdt się kończy,….. Ziuzia u Wiesiaczek1 bardzo chorowała, ale może sama Wiesiaczek1 napisze...
Ostatnio edytowano Śro lip 18, 2012 7:58 przez kalewala, łącznie edytowano 1 raz
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2012 22:42 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

Koszmarny dzień.
Przybiegłam do domu, zaczełam karmić domowe stadko w pospiechu, bo za chwilę miało być zebranie Wspólnoty mieszkaniowej (jestem w zarządzie). Nagle dzwonek do drzwi - sąsiadka przyszła z wiadomością, że na drzewie siedzi kot. Miauczy od wczoraj, boi się zejść. Od razu domysliłam się, że to Dixi, ta koteczka, która przedwczoraj zamknęła się wklatce łapce, postawionej w celu złapania Malutkiego, chorego kocura. Pomyślałam, że kotka nie jest bardzo wysoko i gdyby dostawić do drzewa deskę, którą miałam w piwnicy, to może kotka odważy się zejść. Poprosiłam o pomoc sąsiadkę i pobiegłam po klucz do piwnicy. Wtedy zadzwonił domofon - sąsiadka poinformowała, że pojawił się Malutki, kocur którego nie potrafiłam złapać 2 dni temu. Widzałam, że był w złym stanie, wczoraj go nie widzałam, martwiłam się, co się mogło stać... Wybiegłam - Malutki siedział nieruchomo i wyglądał strasznie źle. Pomyślałam, że jak go teraz nie złapię, to już koniec - i zadzwoniłam do annskr. 10 minut później Ania pojawiła sięna moim podwórku i po chwili kot był już zamknięty i jechał do lecznicy. Po wstępnych oględzinach CC stwierdziła ogromny ropień na szyi i znaczne odwodnienie. Wyglądało to nieźle, ale za chwilę okazało się, że malutki ma ogromnie zniekształcone nerki, że nowotwór... Niestety, Malutkiemu można już było tylko pomóc odejść...
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 68718
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2012 23:03 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

Po drodze odbyłam zebranie Wspólnoty, obgadałam sprawę "remontu" podwórza z panem, który ma to zrobić, nakarmiłam koty na Wólczańskiej 21 i 27, zostawiłam jedzenie w piwnicy, wydałam antybiotyk Pani Krysi z A. Struga (jej koty mają KK), przyjęłam specjalistę od zepsutej lodówki (na szczęscie już naprawiona) - i zajęłam się kotką na drzewie. Panowie portierzy z telekomunikacji (drzewo stało na ich terenie) na prośbę sąsiadki starali się kotce pomóc zejść, co spowodowało, ze kotka wlazła gdzies na wysokośc drugiego piętra. Zadzwoniłam po straż pożarną. Dyspozytor nie bardzo chciał przysłać samochód, ale pouczona przez Anię byłam stanowcza, a w końcu zapytałam o nazwisko - no i samochód przyjechał. Strażak całkiem sprawnie zdjął kota z drzewa, ale niestety - próbował go oddać mnie, a ja sobie nie poradziłam. :( :( :( Kotka mi się wyrwała (podrapawszy przy okazji) i zamiast na swoje podwórko pobiegła na przeciwną stronę ulicy, nawet nie naprzeciwko, ale tak na ukos, w stronę przedszkola i secesyjnej willi (trwa tam remont). Moja wina, powinnam była się uprzeć, żeby strażak wypuścił kotkę nad podwórkiem, poradziłaby sobie. A teraz nie wiem, czy bidulka trafi na swoje podwórko. Spróbuję tam rano pokiciać, postawię jedzenie, poleję walerianą, ale chyba biedaczka jest zbyt przerażona, żeby się pokazać...
Edit:
Byłam o 5 rano, kiciałam, przyszły zaprzyjaźnione koty z Wólczańskiej 27, po Dixi ani sladu. Zostawiłam jedzenie (na 2 posesjach, bo nie wiem, gdzie dokładnie zniknęła Dixi). Posesje zamknięte, ale przełozyłam miseczki przez płot. Pójdę jak będzie otwarte, może ją gdzieś wypatrzę.... :( :( :( :( :(
Ostatnio edytowano Śro lip 18, 2012 4:32 przez jolabuk5, łącznie edytowano 3 razy
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 68718
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2012 23:37 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

Malutki - wspomnienie...
Strasznie mi go żal, to był kotek z rodziny, która wprowadziła się na moje podwórko w tym czasie, kiedy adoptowałam pierwszą kotkę - Pusię. Kocia mama sprowadziła się do piwnicy razem z kilkoma kociakami. Zaczęłam je dokarmiać. Byłam wtedy zupełnie zielona w kwestiach kocich, więc kocia mama rodziła kolejne kociaki, ich los był różny... Po pewnym czasie dowiedziałam się, ze kotkom można podawać proverę i wysyp kociąt się skończył. Malutki był z ostatniego miotu, najmniejszy, stąd imię. Jeszcze jako kociak zachorował, przestał jeść, zaniosłam go do lecznicy, okazało się, że to zapalenie płuc, dostał kroplówkę i antybiotyk. Ale wrócił na podwórko. Trochę dlatego, że nie mogłam zafundować schorowanej mamie drugiego kota, a trochę dlatego, ze Malutki był bardzo zaprzyjaźniony z Szarusiem, swoim przyrodnim bratem. Kiedy zabierałysmy (ja i mama, która wtedy jeszcze żyła) Malutkiego do lekarza, Szaruś urządził istny koncert, rozpaczliwie miaucząc, po "stracie" przyjaciela. Ponieważ koty mieszkaly w ciepłej piwnicy, zdecydowałysmy, żeby tam pozostały.
W następnym roku Malutki znowu zachorował. Było to w Wigilię, kot się krztusił i myslałam, ze zadławił się jakąs wyrzuconą oscią, ale kiedy po 5 dniach udało mi się go wreszcie złapać (zajęło mi to całe swięta i przylegający do nich weekend), okazało się, ze to znowu zapalenie płuc. Znowu kroplówka, antybiotyk, steryd... Pomogło, Malutki zaczął wyrastać na fajnego kocura. Był bardzo związany ze swoją Kocią Mamą, trzymał jej się długo, oba koty zawładnęły podwórzem. Szaruś przeniósł się trochę dalej, ale przychodził często "do stołówki" i zawsze czule witał się z Malutkim.
Kiedyś zauważyłam, ze Malutki ma paskudne zmiany na skórze. Zmiany powiększały się, wyglądało to jak jakiś liszaj, postanowiłam, że trzeba kota zabrać do weta. Ale jak to zrobić? Malutki nie był już kociakiem, nie dawał się brać na ręce, o klatkach-łapkach nie słyszałam, za poradą sąsiadki-kociary postanowiłam kota trochę otumanić lekiem nasennym i wtedy złapać. Malutki lek zjadł, ale nie usnął, tylko - chwiejąc się trochę na łapkach - polazł na dach budynku, w którym Bank PKO SA miał skarbiec. Co było robic? Przekonalismy portieraw banku, ze kota na dachu trzeba złapac i sąsiadka-kociara z mężem-Anglikiem wydostali się przez okno korytarza banku na dach "skarbca". Na widok ludzi Malutki - zamiast usnąć grzecznie - spokojnie zszedł spowrotem na podwórze. My za nim. W pewnym momencie Anglik nawet chwycił kota, ale nie udało nam się wsadzić go do kontenera (nie znałam wtedy metody wkładania do kontenera ustawionego pionowo). Przy okazji Malutki podrapał mnie tak, że przez parę lat miałam blizny na nodze. A na liszaja podałam później Stronghold i wszystko się ładnie wygoiło...

Mama Malutkiego odeszla na nowotwór, Szaruś tez odszedł, Malutki został sam. Ale był kotem towarzyskim, zaprzyjaźnił się z kotem z sąsiedniego podwórka, miło było patrzeć, jak zgodnie zajadali z jednej miski. Niestety, kiedyś kotek przestał się pojawiać. A Malutki zmęzniał i zaczął wypuszczać się coraz dalej. Mimo, że zawsze miał dostęp do 2 piwnic w domu (moja piwnica i węzeł cieplny), zaczął przychodzić tylko na posiłki, a po kolacji znikał po przeciwnej stronie ulicy na terenie pięknej secesyjnej willi. Potem dowiedziałam się, że zaprzyjaźnił się też z kotką na Wólczańskiej 37 i przyjaźń trwała nawet gdy kotka zostala wysterylizowana. Malutki często ją odwiedzał i nocował w jej piwnicy. Na "moim" odcinku Wólczańskiej (od Zielonej do 6 sierpnia) znali go wszyscy. Nawet dziś panowie z Telekomunikacji, towarzyszący mi przy zdejmowaniu z drzewa Dixi, mówili o Malutkim "nasz kot".
Malutki urodził się w 2002 r., przeżył 10 lat. To sporo jak na wolnozyjącego kota. Chyba przez te lata był kotem szczęsliwym, chociaż ostatnio na pewno cierpiał. Mam żal do siebie, że - z braku doświadczenia w szukaniu kotom domu - zdecydowałam o takim "podwórkowym" zyciu dla Malutkiego. Dziś jego losy potoczyłyby się inaczej - trafiłby do domu, zostałby wyadoptowany i wiódłby leniwy żywot kanapowca. I zapewne żyłby jeszcze...
Malutki, kochany kocie, nigdy cię nie zapomnę...

Własciwie nie mam zdjęć Malutkiego - to znaczy nie mam w wersji elektronicznej, ale robiłam mu kiedyś fotki zwykłym aparatem. Pokazywały serdeczne powitanie Malutkiego i Szarusia - i nawet ukazały się w któryms numerze Kota. Ale chyba ich już nie mam... Więc pozostaje to jedyne zdjęcie, zrobione dziś przez annskr...
Obrazek
Ostatnio edytowano Śro lip 18, 2012 4:42 przez jolabuk5, łącznie edytowano 1 raz
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 68718
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2012 23:45 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

:cry: :cry: :cry: :cry:
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3873
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro lip 18, 2012 7:10 Re: FFA Łódź 1353+227 - dt/ds dla chorych kociąt - za cenę z

Piękne wspomnienie ...

Jolu, on miał na swój sposób szczęśliwe życie. A dziesięć lat dla kota wolnożyjącego to naprawdę dużo. Dzięki Twojej opiece nigdy nie był głodny. Miał swoich przyjaciół, swoje sprawy, swoje życie.
A na koniec oszczędziłyście mu cierpień. Odszedł spokojnie.

odpoczywaj kotku ['].
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 8:58 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

(*)
Pięknie napisane...

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

Post » Śro lip 18, 2012 9:56 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Dziękuję dziewczyny, wiem, że macie rację, ale żal mi strasznie... :cry:
A jeśli jeszcze się okaze, że Dixi nie wraca, to już nie wiem... ja się chyba nie nadaję do opieki nad kotami, oferma jedna :(
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 68718
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 11:14 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Z dużmy opóźnieniem, ale sami widzicie, jak to wszystko leci i absorbuje, podsumowanie akcji na Strzelców Kaniowskich

Szemrokowe koty - Layla i Cudeńka

Był sobie malutki kotek Szemrok, mieszkał w piwnicy, bardzo zachorował, stracił oczko, ale miał szczęście - znalazł dobry dom. Teraz to piękny i dorodny kocur, a kiedyś tak wyglądał:

Obrazek Obrazek

Niedawno - 10 maja 2012 - pod domem Szemroka leżało kociątko - maleńkie, płaczące.... Ludzie przechodzili, patrzyli, kociątko leżało i płakało... Zabrała je w końcu Szemrokowa Mama, zadzwoniła pod stary telefon - i kociątko pojechało rosnąć na smoczku - wyrosło na piękną Laylę

Obrazek Obrazek

A Szemrokowa Mama zaczęła rozglądać się dokładnie wokół - bo przecież na podwórku są na pewno inne koty, i któregoś słonecznego dnia zobaczyła trzy kociątka. Śliczne, prawda? Tak słodko się bawią.

Obrazek Obrazek

Podejdźcie bliżej, spójrzcie w ich oczka - gdzie te oczka? Niewidoczne, zaklejone wstrętną ropą kociego kataru… Takie oczka miał Szemrok - miał, bo koci katar jedno zniszczył. Trzeba ratować maluszki, póki jeszcze mają oczy… Szemrokowa Mama znów zadzwoniła, pomogła maluszki złapać. 12 maja 2012 trafiły do lecznicowego szpitalika - i tu dopiero okazało się, jak bardzo źle jest z kocimi oczkami… I z kociakami - nie tylko koci katar je zaatakował, nie tylko „standardowe” pchły i robaki - coś złego dzieje się w oskrzelach… Walczymy o kociaczki, walczymy o oczka. Cztery oczka da się uratować, pewnie pozostaną trochę mętne, ale te dwa w białym pysiu?

Obrazek Obrazek Obrazek

Dwa tygodnie intensywnego leczenia, nieustannej opieki i troski w rękach doświadczonej lekarki - i prawie się udało - cztery oczka są, dwa najgorsze w białej buzi - ciągle mamy nadzieję na ich ocalenie - to zdjęcia z 24 maja 2012.

Obrazek Obrazek Obrazek

To nie koniec kociej historii. Szemrokowa Mama pomyślała też o kotach dorosłych. Postanowiła je posterylizować. Pożyczyła klatkę łapkę, umówiła się w lecznicy, z niewielką pomocą złapała 6 podwórkowych kotów - biało-burego kocurka, biao-bura kotkę - mamę Cudeniek, czarną koteczkę w ciąży, czarnego kocurka, kolejną czarnulkę w ciąży i biało-szarego kocurka. Zdjęć ostatniej czarnulki i biało-szarego brak.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po drodze do klatki zapakował się potężny i miły burasek - domowy kot gościnnie na podwórku. Już był wykastrowany, więc wygłaskany poszedł sobie.

Obrazek

Koniec? Na razie tak. Ale mam nadzieję, że nie taki zupełny. Że - jeśli pojawi się nowy kot na podwórku - będzie szybko wysterylizowany. A koniec - niech będzie z chorymi kociętami.

A maluszki? Mają własne domy - i miejmy nadzieję, że będą w nich żyły długo i szczęśliwie - jak w bajce.

Koszt akcji - 660zł.
Sterylki i kastracje - talony miejskie
Wykarmienie smoczkiem malutkiej Layli - ok.200zł
Leczenie trzech maluszków - ok.250zł
Szczepienie i odrobaczenie 4 maluszków - 210zł
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 11:42 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

jolabuk5 pisze:Dziękuję dziewczyny, wiem, że macie rację, ale żal mi strasznie... :cry:

Dokładnie wiem co czujesz, bo to samo przeszłam w marcu z moją kotką podwórkową. Jest to mój największy wyrzut sumienia, do dziś nie mogę się z tym pogodzić i zerkam zawsze w te kąty gdzie się wylegiwała praktycznie codzień od marca przemyka mi w głowie i wielki żal :( :(:(
Obrazek
Lara [*] 28.03.2012 Fibi [*] 19.11.2012 Basia [*] 03.02.2013 TRUSIA [*] 24.07.2013 Miłek [*] 01.08.2013 Romisia [*] 24.04.2014 Lidzia [*] 06.05.2015 Gniewko [*] 03.09.2015r. Agat [*] 30.11.2015 Feliks [*] 27.03.2017r. RUDA ['] 07.03.2018r. Kocia ['] 11.07.2019r. LOLA ['] 24.03.2020r. MILKA ['] 03.04.2020r. za dużo Was tu

dilah

Avatar użytkownika
 
Posty: 12556
Od: Wto maja 10, 2011 7:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 13:08 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Nie żyje też czarna kotka podwórkowa Hanulki - ta, po której ciągle boli mnie ręka (już mniej). Ropne zapalenie opłucnej.. Dziś Hanulka wzięła klatkę łapkę - do kociej budki wprowdził się nowy lokator. A kilka dni temu na środku jezdni na Zgierskiej, w prostej linii między Dilah a Hanulką, widziałam rozjechane malutkie czarne kocię - kilka miesięcy temu dziewczyny próbowały bezskutecznie łapać czarną cieżarówkę...
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 13:37 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Z maila - Piotrkowska 92 - dwie kotki i da kociaki.
Ktoś może bywa w pobliżu? Ustalić kontakt z karmicielami...
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 14:04 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Aniu, to niedaleko, mam strasznie malo czasu, alespróbuje siętam przejśc. Może być jutro?
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 68718
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 18, 2012 19:26 Re: FFA Łódź 1353+231 - żegnaj, Malutki [*]. Bengi czy nie o

Wiesiaczek1 pisze:
Zuzia po drugum odrobaczeniu była na krawędzi, tylko spała, doktor jeden powiedział o śmierci,
ale dziś Zuzia zdrowieje, karmiona jest łyżeczką lub strzykawką, bo sama je niewiele,
najsmaczniejszy jest convalescence !
Zuzia będzie zdrowa i będzie żyła długo,
doktor jeden powiedzuał, że jest zakaźna i żadnych kotów nie można przyjmować do domu,
domowe starsze nie zachorowały narazie, boje sie ...
zdjęć nie umiem zamieszczać, sorry
tyle narazie
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Loganbar, Murraynah i 24 gości