*anika* pisze:
Jednak po tym co przeczytałam powyżej, jedynym powodem do odwiedzenia tej lecznicy będzie chęć zoperowania tam kota tylko przez tą jedną panią doktor (Karewicz), bo niestety lepszych chirurgów od niej nie znam.
Jeśli chodzi o dobrego chirurga, to mogę polecić prof. Galantego (SGGW i Beneventum). Uratował naszą kotkę, która miała gigantyczną narośl pod językiem, w ostatnim stadium rozpychającą cały pyszczek i wychodzącą poza niego. Z kotką pielgrzymowaliśmy po kilku lekarzach. Nasza doktor pierwszego kontaktu odesłała nas do dr Jodkowskiej jako od specjalistki od zębów, gdy narośl była jeszcze bardzo mała. Doktor Jodkowska zaaplikował jej jakiś steryd, gdy nie podziałało, odesłała do onkologa. Histopatologia nie potwierdziła przypuszczeń, że to jest nowotwór. Dr Jagielski nadal upierał się, że to nowotwór, bo pewnie histopatologia została źle zrobiona. Gdy wróciliśmy do dr Jodkowskiej usłyszeliśmy, że "jeśli to nie jest nowotwór, to ona nie wie, jak to leczyć". Na naszą sugestię, że należy wyciąć tę torbiel - usłyszeliśmy, że takiej operacji nie da się zrobić, bo strefa podjęzykowa jest nieoperowalna i takich rzeczy się nie robi. Narośl cały czas rosła i uniemożliwiała kotu normalne funkcjonowanie - pyszczek cały czas otwarty, kot cały zaśliniony, narośl co chwilę krwawiąca i raniona zębami - kot karmiony papkami podawanymi strzykawką. Dr Jagielski po kilku tygodnich jednak zmienił zdanie i stwierdził, że to może jednak nie nowotwór i trzeba to wyciąć, lekarza nam kazał znaleźć na własną rękę. W końcu trafiliśmy do prof. Galantego, który zdecydował się zaryzykować i podjął się operacji ze znakomitym rezultatem. Język sprawny, narośl się nie odnawia... od operacji minęło 7 miesięcy. Dodam, że druga histopatologia (do badania oddaliśmy całą wyciętą narośl) również nie potwierdziła, że był to nowotwór. Polecam prof. Galantego - chirurg od spraw beznadziejnych.