Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 14, 2012 7:37 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Bardzo ładny kotek, a umaszczenie biszkopta. Jak go podkarmisz to dostanie ładną błyszczącą sierść. To zapewne nie zwykły dachowiec?? :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek

jasia0245

 
Posty: 3524
Od: Czw mar 24, 2011 16:39
Lokalizacja: Stargard

Post » Sob lip 14, 2012 8:11 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

To kot brytyjski. Tylko bardzo zabiedzony :( Powinien tak wyglądać.

Obrazek

A wygląda tak.

Obrazek

Tego nie widać na zdjęciu, ale jest bardzo chudy i ma sierść w okropnym stanie.

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob lip 14, 2012 16:55 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Iwo, cudowny ten Brytyjczyk! :1luvu:
Skąd się wziął? Nie mogę znaleźć tego w postach...
Koty wrocławskie polecają się do adopcji: http://www.kocizakatek.pl
Zapraszam na wątek Kociego Zakątka: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=154740

wiiwii

 
Posty: 2287
Od: Pt sty 13, 2012 17:33
Lokalizacja: Sosnowiec/Wrocław

Post » Sob lip 14, 2012 18:15 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

iwoo1 pisze:To kot brytyjski. Tylko bardzo zabiedzony :( Powinien tak wyglądać.

Obrazek

A wygląda tak.

Obrazek

Tego nie widać na zdjęciu, ale jest bardzo chudy i ma sierść w okropnym stanie.

i będzie tak wyglądał, bo dasz radę , trzymam :ok:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 14, 2012 21:59 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

wiiwii pisze:Iwo, cudowny ten Brytyjczyk! :1luvu:
Skąd się wziął? Nie mogę znaleźć tego w postach...


Georg'e mogę powiedzieć, ze spadł mi z nieba :) Spełniło się moje marzenie, zawsze chciałam mieć Brytyjczyka.
Kocham tę rasę, są takie spokojne, zrównoważone, miziaste, przyjazne.
A Georg'e - jego historia jest bardzo smutna. Był reproduktorem, ale do czasu. Skończyła się idylla, znalazł się w okropnym miejscu, prawdopodobnie już niedługo by nie żył. Na zdjęciach nie widać dokładnie, ale to szkielet kota. Niektóre koty śmietnikowe wyglądają o niebo lepiej. W ogóle to jakiś taki smutny, w dodatku olewa mi mieszkanie, bo nie kastrowany. Ale w tym stanie to wątpię czy będzie go można teraz kastrować. I jeszcze ma łyse na uszach, boję się czy to nie grzyb. Makabra, kot doprowadzony do takiego stanu, takie cudo :1luvu: Mam nadzieję że uda mi się go wyprowadzić z tego i jeszcze zabłyśnie :) :1luvu:
Ostatnio edytowano Sob sie 11, 2012 11:32 przez iwoo1, łącznie edytowano 1 raz

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob lip 14, 2012 22:40 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

iwoo1 pisze:Prawdopodobnie w sobotę będą miały domki ostatnie trzy szczeniaczki. Oby tylko ta alkoholiczka mi je przyniosła, ludzie już na nie czekają.
Cieszę się, że już opuszczą marnych opiekunów, będą miały fajne domki. Chciałam wysterylizować ich matkę za moje pieniądze, ale o tym mogę tylko pomarzyć. Nikomu nie będzie chciało się jechać z sunią, a o opiece po zabiegu to już w ogóle nie ma mowy, nie mogę na nich polegać. Trudno, ale powiedziałam, że kolejnych szczeniąt nie będę ratować.



Niestety, tylko jedna sunieczka pojechała dzisiaj do domu :( Podobno dwa pieski "zdechły" - tak to określiła ta alkoholiczka. Na pytanie co się stało, powiedziała że miały coś z jelitami. Aha, akurat. Ta Pani co zabrała dzisiaj suczkę, powiedziała że mała była strasznie wygłodzona i na szczęście dostała jeść już w samochodzie, kiedy ją wiozła do domu. A wszystkie trzy miały już zapewnione domki.
Biedne szczeniaczki, tak mi przykro, nie zdążyłam was uratować [*]
Gdybym wiedziała, że taka sytuacja, zabrałabym je natychmiast.

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie lip 15, 2012 15:05 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Byłam dzisiaj z Georg'em u weta. Masakra. Kot waży 3,30 kg, a powinien do 8 kg. Kaliciwiroza, zapalenie jelit, ogólne osłabienie, krwawiące granatowe dziąsła, zęby do usunięcia.
Nic nie chce jeść, bolą go dziąsła, język i brzuszek. Jest na Intestinalu i zastrzykach.
Zawsze mówię, że można mieć więcej kotów, byle były zdrowe. Jak przychodzi choroba to już nie jest tak różowo. Dzisiaj u weta zapłaciłam "tylko" 140 zł, jutro znowu muszę iść, i wszystkim kupić Intestinal, bo nie jestem w stanie upilnować, który jaką karmę je, więc wszystkie będą ją jadły. Jeszcze badanie kału muszę zrobić i badanie w kierunku grzybicy. Potem kastracja i szczepienia. Na szczęście wszystkie koty mam poszczepione, tylko te trzy maluchy drugi raz i od 20-stego zaczynam ostatnią serię interferonu. Muszę chyba zrobić napad na bank, bo w lotto nic nie wygrałam niestety :( :ryk:

Ale dla mnie i tak jest piękny.

Taki chudy

Obrazek

Z noska mu się leje

Obrazek

Taki jest śliczny

Obrazek
Ostatnio edytowano Sob sie 11, 2012 11:33 przez iwoo1, łącznie edytowano 1 raz

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie lip 15, 2012 16:43 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Ale on na prawdę jest bardzo chudy. On waży tyle co moja Pusia - pers, jednak ta waga dla niej to normalka. Dużo czasu i kasy musisz mu poświęcić. Jest jednak bardzo ładny. :lol:
Obrazek

jasia0245

 
Posty: 3524
Od: Czw mar 24, 2011 16:39
Lokalizacja: Stargard

Post » Nie lip 15, 2012 20:05 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Iwoo pociesze Cię kobieto.

Mój Maćko ważył aż 2,4 kocur brytujski 1,5 roczny. Wychudzony, zabiedzony, nikt nie wiedział że to brytyjczyk.
W końcu pięknego dnia przytaszczyłam go do domu i dziś jest pięknym 12 letnim kotem brytyjskim bez papierów co prawda. Jest piękny, cudny, w szczytowej formie ważył 10 kg, ale faktycznie norma to była ok 8 kg, obecnie waży 6,5 ale ma 12 lat chłopak. TO MÓJ PIERWSZY KOT - Pionier!!
MIKUŚ
 

Post » Nie lip 15, 2012 20:40 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

MIKUŚ pisze:Iwoo pociesze Cię kobieto.

Mój Maćko ważył aż 2,4 kocur brytujski 1,5 roczny. Wychudzony, zabiedzony, nikt nie wiedział że to brytyjczyk.
W końcu pięknego dnia przytaszczyłam go do domu i dziś jest pięknym 12 letnim kotem brytyjskim bez papierów co prawda. Jest piękny, cudny, w szczytowej formie ważył 10 kg, ale faktycznie norma to była ok 8 kg, obecnie waży 6,5 ale ma 12 lat chłopak. TO MÓJ PIERWSZY KOT - Pionier!!


To mnie pocieszyłaś :) bo ja się bardzo martwię, on jeszcze tydzień temu miał małe szanse na przeżycie, w takim był stanie. Więc teraz będzie tylko do przodu. Basia, dawaj jego zdjęcie, please :1luvu:
Jak Kirunia :?:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie lip 15, 2012 21:09 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Zdjęcia hmm...muszę zrobić.

Kirunia wróciła! Zaczyna się interesować życiem. Podeszła dziś do miski z wodą - co uważam za bardzo poważny znak że lepiej sie czuje. Zaczęła lekko bawic się myszką, po czym się wywróciła i zasnęła. :roll:

Jest słabiuteńka, ale wciąż leki i kroplówy. Strzykawka odstawiona, właśnie przed chwilą sama zjadła gerberka i nie zwymiotowała!!!
MIKUŚ
 

Post » Nie lip 15, 2012 21:27 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

MIKUŚ pisze:Zdjęcia hmm...muszę zrobić.

Kirunia wróciła! Zaczyna się interesować życiem. Podeszła dziś do miski z wodą - co uważam za bardzo poważny znak że lepiej sie czuje. Zaczęła lekko bawic się myszką, po czym się wywróciła i zasnęła. :roll:

Jest słabiuteńka, ale wciąż leki i kroplówy. Strzykawka odstawiona, właśnie przed chwilą sama zjadła gerberka i nie zwymiotowała!!!


Dzielne maleństwo, takie choróbsko już prawie pokonała :) Teraz już z każdym dniem będzie lepiej, jak interesuje się życiem, zabawką i jedzeniem to bardzo dobry znak :ryk: :1luvu: Żeby tylko ta cholerna panleukopenia nie zrobiła jakichś śladów w jej organizmie.
Mój Baron jest cały czas zasmarkany, ale on bardzo ciężko przeszedł tą chorobę. Kilka dni było tragicznych, dwie transfuzje krwi, dołączyło się zapalenie płuc, kaliciwiroza, uszkodzenie wątroby, żółtaczka, mocno walczyliśmy o jego życie. Było takie pół godziny - najbardziej krytyczne, kiedy to obserwowaliśmy czy jeszcze żyje, czy może pozwolić mu odejść. Chłopak pozbierał się, zaczął dochodzić do siebie, otworzył oczy i jakby prosił, aby dać mu jeszcze szansę. To było coś niesamowitego, nigdy tego nie zapomnę. I teraz mam takiego kochanego smarka, cudownego kocurka.

Trzymam za Kirunię, będzie dobrze :ok:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lip 17, 2012 16:31 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Dzisiaj miałam dzień "weterynaryjny". Dwa razy w lecznicy, najpierw z Georg'em na zastrzyki i do kontroli, oraz dwiema FeLV-kami do zważenia, aby dobrać im dawkę interferonu, ponieważ za kilka dni zaczynamy ostatnią serię. Drugi raz z maluchami. Nie podobały mi się, co trochę biegunki i od razu zrobiłam im testy. Kociaki dostały zastrzyki i Prokolin przez 5 dni, potem kontrola. Najważniejsze że wszystkie są FeLV - :) Drugie szczepienia maluchów trochę będą przełożone w czasie, ale od razu zaszczepię je również na białaczkę. Tak się cieszę, że są zdrowe :ryk: Boję się tej choroby, na szczęście udało im się, a przecież urodziły się w tragicznych warunkach przez bezdomną kotkę.
Więc u mnie mały szpital, codziennie zastrzyki, pyszny Prokolin (fe - nawet koty tego nie lubią) i dieta intestinal.
Ostatnio edytowano Sob sie 11, 2012 11:35 przez iwoo1, łącznie edytowano 1 raz

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lip 19, 2012 20:46 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Miałam małe problemy z Georg'em. Nagle zaczął atakować moje kotki, futro fruwało, odgłosy walki były niezbyt miłe.
Nie wiem co w niego wstąpiło. Przesiedział więc w łazience całą noc, aby koty miały spokój ponieważ atmosfera stała się dość gęsta. Wszystkie były w napięciu, jakby za chwilę znowu miało się coś stać.
Zadzwoniłam rano zasięgnąć języka do weta i behawiorystki. Jest szansa, że jego zachowanie zmieni się po kastracji, ale nie na pewno.
Już miałam go oddać, ale żal mi się go zrobiło, dostał szansę na pozostanie u mnie. Teraz jet w szelkach, na długiej smyczy i pilnuję jego zachowania. Smycz przywiązana o czegoś, gdzie w danym momencie przebywa, np. w pokoju czy kuchni do nogi od stołu. Tak, że chłopak ma dużą swobodę ruchu, jednak na tyle ograniczoną, aby kotka, którą chce zaatakować miała możliwość ucieczki, a on nie mógł jej dorwać.
Ale widzę, że wcale mu to nie przeszkadza, to kot wystawowy, więc na pewno nie raz miał ograniczoną wolność. Kiedy tylko wyleczę go z kk zaraz idzie na ciachu.
Może po kastracji hormony uspokoją się i będzie wszystko dobrze.
Ostatnio edytowano Sob sie 11, 2012 11:36 przez iwoo1, łącznie edytowano 1 raz

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lip 19, 2012 22:09 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Nie oddawaj go po pierwszym nie powodzeniu , daj mu czas ,Wiesz że on bez ciebie nie istnieje :(

lidka02

 
Posty: 15908
Od: Czw cze 09, 2011 9:22

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 5 gości