Moja sytuacja przedstawia się następująco. Jestem szczęśliwą posiadaczką ok. rocznej Kotki, która w maju została mamą, maleństwa Leon i Filip, chowały się bardzo dobrze, póki 3 lipca zaniepokoiło mnie zachowanie Leona, stał się apatyczny, smutny, cały czas spał, i miał drgawki, dużo nie myśląc spakowałam oba kotki do weterynarza, tam diagnoza Koci Katar, ale tylko u Leona, z Filipem Wszystko w porządku. Przyznam szczerze, że póki nie zaczęłam czytać na forach czym jest to wstrętne choróbsko, zbytnio się nie przejęłam. Leoś dostał zastrzyki i kroplówkę w lecznicy oraz antybiotyki do domu. Przez resztę tygodnia niemalże codziennie, włącznie z niedzielą byłam w lecznicy, bo gorączka cały czas się utrzymywała, w środę dostaliśmy nowy antybiotyk w zastrzykach, który jako tako do dziś działał tzn. gorączki nie było, ale kocurek cały czas spał. Dziś znów pojawiła się gorączka, podaliśmy leki,na obniżenie, Ale już powoli tracimy pomysły i nadzieje, ponieważ przy ostatniej wizycie Pani doktor powiedziała, że już dłużej leków obniżających temperaturę nie powinno się podawać, a i antybiotyki bierze już tak długo, że coś sie powinno poprawiać, widziałam po jej minie, że sama nie ma już pomysłów jak dalej leczyć zwierzaka, a nam jest tak piekielnie smutnie, nie chcemy sie poddawać.
Czy Wy macie jakies doświadczenia z KK? czy u Waszych Milusińskich też tak długo to trwało?
Pozdrawiam i liczę na jakieś wskazówki..
