Nie znam się bardzo dobrze na kotach, ale ponieważ opiekowałam się Nelą, odkąd skończyła 3 miesiące, chciałabym się podzielić swoimi obserwacjami. W zasadzie pokrywa się to z tym, o czym pisały inne osoby, ale...
Nela nie jadła absolutnie nic przez 3, a może nawet 4 dni, kiedy złapałam ją z mamą pod blokiem. Siedziała w łazience, na termie, dość niewygodne miejsce, ale najwyraźniej czuła się tam bezpiecznie, no i mogła spokojnie obserwować całe pomieszczenie. Wszelkie próby nawiązania kontaktu kończyły się syczeniem, więc daliśmy sobie z tym spokój. Praktycznie rzecz biorąc, prawie ją ignorowaliśmy. Ja starałam się tylko siedzieć częściej w łazience, by mogła się przyzwyczaić do mojego widoku. Hm...nawet odrabiałam lekcje na pralce

Gdzieś wieczorem zdecydowałam się ją dopiero pogłaskać. Od tyłu, żeby się nie bała. Biedna, była taka przestraszona, strzelała tylko na prawo i lewo tymi dużymi oczami. Ale ponieważ wybrała sobie naprawdę wąskie miejsce na spanie, nie mogła się obrócić i capnąć mnie pazurami

Zresztą, porzuciła chyba ten zamiar, skoro 5 minut później zaczęła mruczeć

Od tamtej pory nie siedziała już za termą, tylko ulokowała się w wiklinowym koszu koło grzejnika. Kilka dni później chodziła nawet po całej łazience i plątała się pod nogami, albo siedziała na dużej półce koło umywalki i w ogóle nie reagowała, gdy ktoś np mył ręce. Po prostu poczuła, że nic jej ze strony ludzi nie grozi. Na koniec wypuściłam ją, żeby pochodziła sobie po całym domu, obwąchała wszystkie kąty, zajrzała w każdą szczelinę, a potem przyszła ( siedziałam na podłodze) i położyła się obok, żeby ją podrapać.
Powiedziałabym, że zaufała nam dość szybko, ale na pewno miał na to wpływ fakt, że znała mnie i rodzinę od małego. W sumie, to zastępowaliśmy jej matkę. Myślę, że u Ciebie też wszystko się ułoży, tylko naprawdę nic na siłę. Jedyna praca, jaką wykonaliśmy, to po prostu przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu i wykonywanie normalnych, domowych czynności. Być może potrwa to nieco dłużej, bo jesteście dla niej zupełnie nowi, ale tu naprawdę potrzeba cierpliwości. Nie musicie poświęcać jej pół dnia, bawiąc się z nią i ganiając ją po całym domu. Wręcz przeciwnie, takie naskakiwanie raczej w niczym nie pomoże. Ona od małego była nieśmiała i ostrożniutka, często chodziła głodna, bo bała się przebiec przez chodnik spod samochodu pod balkon, gdzie przy miskach z jedzeniem czekała już na nią matka. Może ta ostrożność uratowała jej życie, bo jej ciekawski świata braciszek w końcu nie przeżył...