Lecznica CoolCaty zamknięta od wczoraj, a przecież w środku stadko różnych takich małych i dużych do karmienia i leczenia. Co było robić - podział nastąpił sprawiedliwy i bum! siedzą od niedzieli u nas dwie dziewczynki. Małe toto, ale na szczęście wygląda z zdrowe i żerne.
Przyjechały przed finałowym meczem, TZ chciał, żeby się nazywały Italia i Espania, ale to głupio startować z przegranym imieniem w życie, tak więc dostały ochrzczone jako Silva i Alba.
No i od wczoraj, po popołudniowym wybiegu po chałupie, późniejszym odnalezieniu padniętych burych kuleczek - jednej za kanapą,a drugiej za szafką - i zamknięciu ich w klateczce na zasłużony wypoczynek - problem się niewielki zrobił

Otóż początkowo nieufny RudyPies, pchający nos między prętami klateczki coby zapoznać się z samobieżnymi zabawkami - dostał palmy i wymyślił sobie, że kocięta są JEGO! a skogo są JEGO, to nikt do nich podchodzić nie ma prawa! i teraz moje biedne koty, które zajrzeć do klatki by chciały - w ciągu ułamka sekundy widzą - zamiast małych kotków - wielkie zębiska i uniesione fafle
na razie jeszcze ja i TŻ jesteśmy dopuszczani do klatki z małymi, ale jak RudemuPsu "odpowiedzialność rodzicielska" jeszcze wzrośnie, to nie wiem. TŻ twierdzi, że to nie uczucia tacierzyńskie, tylko Rastek jako ta czarownica od Jasia i Małgosi - zamkniętych maluchów pilnuje, czeka aż je podpasiemy, a potem zrobi sobie z nich obiad. I co my wtedy CoolCaty powiemy? że nam pies zjadł kolonistki?