Nie wyspałam się

i wcale nie dlatego, że coś zlego się działo, ale jakiś tryb czuwania mi się załączył
Wczoraj późnym wieczorem Figunia wyszła z łóżka i przemknęła do kuchni, ale musiała się wystraszyć Fabianka i pomknęła wcisnąć się między ścianę i lodówkę. Wyjęłam ją delikatnie, bo nie protestowała, dała się pogłaskać i chwilkę poprzytulać na kolanach. Po chwili jednak zeszła i schowała się, jednak tym razem nie weszła już do łóżka. Fabian jest na mnie totalnie obrażony, w końcu jestem nosicielem obcego zapachu

Nie ofukuje już Figusi, fuka teraz na mnie

Pozwolił mi jednak okazać skruchę i nakarmić się dziś rano z ręki
Na noc mieliśmy plan, który legł w gruzach. Fabian miał spać w drugiej części mieszkania, a my zamknięci z Figusią w pokoju. Wszystko było zorganizowane, kuwety, miski porozstawiane zgodnie z planem. Zamknęliśmy drzwi, leżymy już w łóżku, kiedy Fabian zaczął się dobijać do naszego pokoju drapaniem i miauczeniem

Zostawiliśmy drzwi otwarte. W nocy Figunia wyszła z ukrycia i nieśmiało zwiedzała pokój, ale poźniej znowu się schowała. Wstaliśmy rano... kotów nie ma

Poszukiwania...Figi w łóżku nie ma, za łóżkiem nie ma, za lodówką nie ma...przeszukiwanie innych zakamarków i efekt zerowy....maskra. Fabiana odnalazłam szybciej, pospał się na lodówce, ale Figi dalej nie było widać. Chodzimy i szukamy, ale Fabian w roli kota tropiącego okazał się bezbłędny

Wytropił maleńką w szafce na buty w przedpokoju. Teraz sobie siedzi i ją obserwuje.
CDN
