No pojechałam rano na Motylową… Bo obudziłam się wcześnie, więc…
Wcześniej kilka dni wieczorkiem jeździłam tam i dzwoniłam domofonem do wskazanych mieszkań domniemanych karmicieli, nikt się nie odzywał. Od czwartku też telefonowałam do mieszkających tam młodych ludzi, który prosili o pomoc i podali te numery mieszkań. Mieli też udzielić się czynnie. Nie dodzwoniłam się, nikt też nie oddzwonił.
Zanim karmiciele się pobudzili, złapałam coś i zapakowałam do samochodu. I całe szczęście. Bo wszyscy wiedzą, że trzeba sterylizować, dawać prowerę, ale kto to ma robić No przecież nie oni. Koty trzeba posterylizować, ale są małe. Czwarty miot w tym roku, były trzy kociaki, jednego już nie ma, na pewno ktoś zabrał. A da się złapać te kociaki? Nieee. To jak zabrał? A która kotka karmi? A nie wiadomo, są koty trzy albo cztery, któraś karmi. Srebrna miała już trzy mioty, pani, a skąd ja mam wiedzieć, że te koty tak się mnożą? A gdzie te mioty? A padły, chore to-to było. To może jednak wysterylizować tę kotkę? A po co? Źle im? Jeść dostają, w piwnicy siedzą. Ale niszczą je ciąże, porody, karmienie, a maluchy i tak umierają, to może lepiej ta sterylka? Pani, kotom trzeba pomagać, a nie je mordować! Ja wiem, kto panią na mnie nasłał!
I tak w koło, kilka razy….
Plus biały serek ukradkiem rzucany z okna tuż koło łapki.
Zostawiłam telefon, odesłałam do magla na Jesionową - ulica obok, tam, skąd zabierałam te trzy maluszki, dwa „zdrowe” i chorego. A gdzie ta Jesionowa?? (autentyk)
Jeśli po dzisiejszej imprezie dam radę, spróbuję o 6-7 rano podjechać po maluszki, podobno tak wychodzą się bawić.
Jadę zawieźć poranny łup na sterylkę. Zdjęcia wkleję jak wrócę - razem ze zdjęciem kotki ze Struga, wczoraj wypuszczonej.
A potem koty won, robię się na (u)bóstwo A. autorka wczoraj cytowanego maila z prośbą o pomoc dla leśnych kotach nie odezwała się - ani telefonicznie, ani mailowo.
Motylowa


Struga
