Agaaa pisze:Vega jesteś przewrażliwiona( delikatnie mówiąc ).
Ja znam te przewrażliwione panie Twojego pokroju , co kota , który 10 lat spędził na dworzu i ma się świetnie , chciały umieścić w kawalerce z balkonem metr na metr .To trzeba mieć zryty beret. Na szczęście znalazło się kilku trzeźwo myślących...![]()
Bardzo Cię przepraszam, ale Twoje słowa są absolutnie pozbawione sensu i świadczą o tym, że raczej nie orientujesz się w temacie. Znasz panie mojego pokroju? No wybacz...
Przeczytaj podlinkowane w tym wątku moje posty na temat Pingwinka. Widziałam wiele śmierci kotów, spowodowanych przez lekkomyślnych, nieodpowiedzialnych ludzi, którym nie chciało się zadbać o bezpieczeństwo własnych zwierzaków. Kilka dni temu biegłam do leżącego na ulicy kota. Wyciągnął do mnie pysio i zamiaukolił To krótkie miauczenie nagle przeszło w przeraźliwe, bolesne wycie. Jeszcze nie słyszałam czegoś takiego. Wciąż prześladuje mnie ten dźwięk. Przewrócił się na bok, drgnął konwulsyjnie kilka razy i kiedy kucnęłam obok niego, już nie żył. Piękny, czarny kot z turkusowa obróżką. Płakałam i w myślach klęłam na kretynów, którzy go wypuścili bez opieki. Mało? Szylkretowa kotka wybiegła na jezdnię i została z niej dosłownie miazga. Następnego dnia jej właściciele dali nam znać, że znaleźli czworo kociąt. Pojechaliśmy od razu. Jednak noc bez matki zrobiła swoje. Kocięta odeszły w ciągu kilku dni. Mało? Burasek, który został wykończony przez wyprzedzający mnie samochód. Mało? Kot z pokiereszowanym kręgosłupem, który pełzał po poboczu. Nic dla niego nie można już było zrobić. Pozostała tylko eutanazja. Mogłabym przytoczyć wiele przykładów, ale po co? Każda ze śmierci, z którą się zetknęłam, zrobiła na mnie wrażenie. Czy Ty nie ruszasz się z domu, nie jeździsz, nie widzisz rozjechanych kocich ciałek?
Zbyt dużo śmierci widziałam, za dużo przeżyłam, żeby spokojnie akceptować brak odpowiedzialności ludzi.
Co to znaczy "to trzeba mieć zryty beret"? Jeszcze nie słyszałam takiego powiedzonka,więc uprzejmie proszę o wyjaśnienie.