No cóż.
Umarły również wszystkie 4 kociaki od rozjechanej kotki. Trafiły do mnie tuż po otwarciu oczu, skrajnie wyziębione i słabe, dwa odeszły niemal od razu, dwa kolejne wczoraj i dziś. Nie udało mi się ich przekonać do jedzenia, każde karmienie było walką o przełknięcie choć kilku kresek. Oczywiście miały wenflony, dostawały całą baterię wspomagaczy i leków. dzięki kroplówkom pożyły te kilka dni. Ale nie zaskoczyły, umarły ważąc dokładnie tyle samo co półtora tygodnia temu.
Z wieści pozytywnych - Jaszczur jak na zmartwychwstańca przystało czuje się znakomicie. Domaga się stale żarcia, jest aktywny i mruczący. Biorąc pod uwagę, że ma 7 tygodni, od początku był wyraźnie opóźniony w rozwoju, przeżył kokcydiozę, panleukopenię, śpiączkę i waży 315g to jest to dość zaskakujące zwierzątko
