Parę dni temu zadzwonił do mnie mój tata i mówi, że na ich podwórku pomieszkuje kotka. Jest śnieżnobiała, kompletnie głucha i bardzo mizerniutka. Domownicy ją dokarmiają, ale nie ma możliwości wzięcia jej do domu. Mimo iż nigdy nie byli zwolennikami kotów, ona jakoś przypadła im do gustu - nie dziwne, ludzi po prostu uwielbia

Oczywiście wsiadłam w samochód i pojechałam po nią, żeby zabrać do weta. Kotka okazała się przeurocza! Garnie się do ludzi, jest niesamowitym pieszczochem i wszystkich obcych od razu darzy pełnym zaufaniem.
Zabraliśmy ją do lekarza. Całą drogę mruczała w transporterku

Nie przeszkadzały jej głośne tiry które nas mijały - ona naprawdę nic nie słyszy. Włożyłam rękę do transporterka, a ona nadstawiała główkę do drapania. Od razu wyczułam kilka kleszczy które później usuwałyśmy.
Kotka dziwnie oddycha, bardzo głęboko. Wetka mówi, że nie słyszy nic w płucach, ale może dokładniejsze badania coś wykażą. Tym zajmiemy się później. Dostała leki na świerzb i robaki, a na stole była baaardzo grzeczniutka. Wetka musiała chwilę poczekać z osłuchaniem, tak mruczała

W przyszłym tygodniu zabiorę ją na sterylizację i konieczne będzie znalezienie jej DT/DS. Podobno głuchota może wynikać ze świerzbu, ale słyszałam, że białe są często głuche, więc może ona po prostu już taka jest.
Blanca według naszej wetki ma ok. 1,5 roku, a waży jedynie 2,350.
Wczoraj byłam u niej po raz drugi. Zawiozłam mięsko i zrobiłam kilka zdjęć. Blanca jest chyba bardzo oswojona z wycelowanym w nią obiektywem, bo za każdym razem kiedy tylko w nią celowałam, zaczynała iść w moją stronę i wsadzała nos w aparat

Mam wrażenie, że ona nie może się nacieszyć obecnością człowieka - może w końcu poczuła, że nie jest sama na świecie

