Na drugim miejscu w czesaniu uplasowała się Lunka...
Ale za nim się uczesze, to musi przeczytać prasę, rozsiada się wygodnie w fotelu
oczywiście pan a kocia mordka siada na panciowym brzuchu...i tak sobie czytają, nie wiem czy ze zrozumieniem, ale co tam...
byle wygodnie
Luna bardzo lubi tak przesiadywać, więc żaden problem zrobić jej zdjęcie...


Lunka jest spokojną, cichą kotką ale bardzo zazdrosną, bardzo pilnuje, że być jak najbliżej nas...gotowa nam siedziec na głowach
Obecnośc Muszki bardzo żle na nią wpłynęła...zrobiła się apatyczna, często znika, chowa się po kątach...gdy biorę psinę na ręce, Piękna Lu ma wręcz rozpacz w oczach.
Przestała normalnie jesc, co najwyzej trochę
dziobnie ... i w nogi...
jam uparta kobita to doganiam i żarełko upycham...Tak się karmimy z 8 razy dziennie...
Wiem, wiem, że cos nie tak...ale zapewniam, z Lunką jest coraz lepiej...[i]na mój temat lek.pierwszego kontaktu się nie wypowiedział
Więc biegam za nią z jej miseczkami, karmię
z ręki, obiecuję złote góry...
przysięgam jej, że więcej na rączki Muszki nie wezmę [/i]

Śpi z nami w łóżku, wysoko układając się na poduszkach
przeciez nie będzie spała w nogach..nie Ona...Często jestem budzona w nocy, bo Lunce zbiera się na głaski, i spróbuj się nie obudzić...wszystkie pazurki przygotowane do wbicia w policzek, nie mam wyjścia...
Budzę się z radością

i zapalczywie głaszcze, coby starczyło do rana...
Pewnie z chęcią pozostałym zwierzakom założyła by
czapki niewidki żeby ich nie oglądać...
Chodzimy z nią od grudnia do weta,...do tego czasu było raczej dobrze, wszystkie badania, i
przegląd techniczny wręcz idealne...a kot dostaje z małymi przerwami zastrzyki.
Zostały jeszcze 2 wizyty...
Wet. mnie trochę postraszył, że Ona może się nigdy nie pogodzić z obecnością psa...
tego psa..

Z jamnikiem dogadywała się, nie było problemu,
No cóż, jakoś sobie radzimy z tym problemem ...
