hanelka pisze:Od początku śledzę wątek Miecia i muszę się w końcu wypowiedzieć.
To, jak potraktowałyście Renuś pozostawiam bez komentarza...
Jej ostatni post dowodzi, że jest osobą niezwykle odpowiedzialną i Miecio miałby bardzo duże szanse na szczęśliwe życie.
Przy całym szacunku dla tego, co robicie dla kotów w ogóle, przeraża mnie to, co robicie w szczegółach.
Po pierwsze przeraziła mnie wasza radość, że Miecio mógłby robić sobie wycieczki, bo las blisko. To raczej bardzo niefrasobliwe podejście, jeżące włos na głowie.
Już chciałyście wypuszczać Miecia w miejscu, gdzie został skatowany, bo bałyście się o kotki i kocięta. Jak się okazało, obawy były niesłuszne.
Miecio został wykastrowany bardzo niedawno i jego hormony jeszcze dają znać o sobie. Wcale nie jest przesądzone czy w dalszym czasie nie będzie sobie układał kontaktów z innymi kocurami na pokojowej stopie. Ale o tym można się przekonać dopiero po upływie czasu, którego nie dałyście ani Mieciowi, ani jego koledze. Ani Renuś...

Niestety, nie zawsze wszystko działa natychmiast, na pilota, na życzenie.
Mój ostatni tymczasik, zanim do mnie trafił, został oddany do domu z psem, bo psu umarł koci przyjaciel i zwierzak był bardzo smutny. Po jednej nocy kociak został zwrócony jako nienadający się do domu z psem. Bał się, syczał, nie chciał się zaprzyjaźnić. No porażka.
U mnie też jest pies. Zostali wielkimi przyjaciółmi. Ale trwało to ponad miesiąc, a nie jedną noc.
To tak do przemyślenia...