Urodziłem się w miejscu na które mówili Łódź. Niewiele mnie to obchodziło bo byłem z mamusią i było mi dobrze. Aż pewnego dnia przyjechali po mnie Duży i Duża ale jakaś taka niewyrośnięta, wsadzili mnie do jakiegoś dużego pudełka które jakoś dziwnie warczało i trzymali mnie tam kilka godzin. Bałem się. Coś się w moim życiu miało zmienić, czułem to. I stało się. Zabrali mnie do jakiegoś dziwnego miejsca gdzie nie było mamusi

po pokoju biegało coś kudłatego, później dowiedziałem się że to jest pies

Nie podobało mi się tam, ale że byłem uparty to nie dałem poznać po sobie, ze się boję.Przecież dam sobie radę. Po kilku dniach okazało się,że nie jest tak źle jak się wydawało.Duzi brali mnie na noc do swojego ciepłego legowiska, w dzień podsuwali różne przysmaki i głaskali a muszę powiedzieć,że to lubiłem najbardziej. Wiecie oni mieli taką Dużą ale całkiem małą, z tego co usłyszałem to miała jakieś 1,5 roku i czasami strasznie mi dokuczała.Więc kiedyś nie wytrzymałem i przeciągnąłem jej po mordce pazurkami. Wiecie jak się wtedy rozdarła

a przecież sama zaczęła

Chyba nie powinienem tego robić bo to tylko Duzi no ale pokazałem kto tu rządzi i już mi tak nie dokuczała.Ale podpatrzyłem jak Duża nosi na rękach tą niby Dużą i stwierdziłem że ja też tak chcę. Więc wskakiwałem na kolana opierałem się przednimi łapkami o ramię i Duża załapała, jak mnie nosić, bo wiecie te moje człowieki były dobrze zsocjalizowane. Szczególnie Duża, bo Duży i te średnie Duże rano gdzieś wychodzili i wracali popołudniu.A ja zostawałem z Tą najbardziej oswojoną. Wstyd się przyznać, ale pokochałem ją

Najgorzej było wieczorem jak leżeliśmy w naszym legowisku. Duży kładł się tak blisko Dużej,że ja się tam nie mieściłem. Więc żeby mu pokazać,że ona jest moja to kładłem się na jej plecach, brzuchu a jak leżała na boku to na ręce. Duża też mnie kochała

bo jak przychodzili znajomi i poszedłem się przywitać to ona mówiła ''Timo Ty Zdrajco'' więc biegłem do niej aby się przytulić, żeby się nie obraziła. Bo wiecie w końcu to baba, hormony i te sprawy, jeszcze by się obraziła i mógłbym się pożegnać z mięskiem na obiad.Ale ona nigdy się na mnie nie gniewała, nawet w tedy jak porysowałem pazurkami lakier na tej małej ''wrednej mordce''.I żyliśmy w takiej sielance kilka miesięcy.Pewnego dnia gorzej się poczułem. Duża zabrała mnie do lekarza. Wcale mi się to nie podobało, dotykali mnie ukłuli i Duża płakała. Mówili o jakimś FiPie. Trwało to tydzień. Codziennie wozili mnie do różnych lekarzy. A w domu Duża głaskała mnie, nosiła na rękach i płakała.Mówili o jakiś wynikach które miały przyjść z niemiec ale nie obchodziło mnie to.Byłem coraz słabszy.Pewnego wieczoru bardzo mnie bolało, nie miałam już na nic siły. Duża tuliła mnie i głaskała. Była bardzo smutna, płakała. A mnie tak bardzo bolało.Było bardzo późno Duża usnęła a ja nie chciałem jej obudzić aby na to patrzyła.....I przestało boleć.Obudziłem się zdrowy, tylko tak trochę dziwnie.Przyglądałem się Dużej, Była taka smutna. Całymi dniami płakała.Nie mogłem już dłużej patrzeć na jej rozpacz i znalazłem dla niej dwa koty, żeby nie była już taka samotna.Żeby się uśmiechnęła.Ach zapomniałem napisać że byłem jak wy to nazywacie.....aha w ''typie MCO'' Więc kotka jest taka jak ja, tzn.w ''typie'' a drugi z tym no ''papierkiem''. I powiem Wam, że ten ''papierek'' to nic takiego.Duża cały czas mówi do tego Bazyla, że jest wredny bo nie przytula się jak jak ja.A niby ma ten swój rodowód. Z Sofi to inny temat.Półtora tygodnia siedziała głupia pod łóżkiem bo się bała(w poprzednim domku niefajnie ją traktowali) a przecież Duża nie da jej zrobić krzywdy bo nauczyłem ją kochać koty.Nawet dzisiaj płakała oglądając moje zdjęcia, eh... kto dzisiaj za tymi kotami nadąży......
