Moderator: Estraven
kotkins pisze:Może by poszukać transportu samochodem??
Naprawdę MOCNO bym rozważała czy mają podróżować pociągiem.Z Warszawy do Krakowa jedzie się długo a koty w takim stresie...a niech się koty rozłożą zdrowotnie, przecież wiecie ile szkody robi stres.
.
kotkins pisze:Asher a może "w zamian" pomogłabyś Bosmanowi???
On się zasiedział w Kocim Świecie, nie ma zainteresowania adopcją...biedny, fajny i o niebo łatwiejszy kot.I pojedyńczy.
On tak bardzo potrzebuje pomocy!!
Ztuningować i wyadoptować.
Szkoda go...zajrzyj na strone, my Ci powiemy jak z nim jest.
Proszę...
aamms pisze:może to tymczas długotrwały..
a może całkiem nieadopcyjny..może kociaste mają problemy ze zdrowiem..
MariaD pisze:Ja przepraszam, ale nie zgodzę się z tym stwierdzeniem:aamms pisze:może to tymczas długotrwały..
a może całkiem nieadopcyjny..może kociaste mają problemy ze zdrowiem..
Długotrwały - możliwe.
Choć - jeśli brać pod uwagę jedynie problemy behawioralne - to dla tych kotów najlepszym byłoby dochodzenie do równowagi w domu docelowym, by zaoszczędzić im ponownego stresu przy przeprowadzce.
Nieadopcyjny? Nie.
Nawet jeśli koty mają jakieś problemy zdrowotne to można znaleźć ludzi chętnych zmierzyć się z tym problemem.
Bo nie wyobrażam sobie wyadoptowania kotów do domu, gdzie życzyliby sobie dożywotniej gwarancji na zdrowie kota. Kot wychodzący zdrowy z DT może za tydzień, dwa, miesiąc mieć problemy zdrowotne.
kotkins pisze:Asher a może "w zamian" pomogłabyś Bosmanowi???
On się zasiedział w Kocim Świecie, nie ma zainteresowania adopcją...biedny, fajny i o niebo łatwiejszy kot.I pojedyńczy.
On tak bardzo potrzebuje pomocy!!
Ztuningować i wyadoptować.
Szkoda go...zajrzyj na strone, my Ci powiemy jak z nim jest.
Proszę...
asher@amber pisze:kotkins pisze:Asher a może "w zamian" pomogłabyś Bosmanowi???
On się zasiedział w Kocim Świecie, nie ma zainteresowania adopcją...biedny, fajny i o niebo łatwiejszy kot.I pojedyńczy.
On tak bardzo potrzebuje pomocy!!
Ztuningować i wyadoptować.
Szkoda go...zajrzyj na strone, my Ci powiemy jak z nim jest.
Proszę...
Postanowiłam się odnieść do tego, co przeczytałam... Postanowiłam zrobić to najkonkretniej i bez zbędnych emocji...
Ale do tego jednego postu nie potrafię bez emocji. Kotkinsie, proszę, nie obraź się, ale tak się nie robi. Tak po prostu nie wolno. To powinno być zabronione w jakimś, no nie wiem, regulaminie. No normalnie zaraz znowu wpadnę w nałóg, który długo rzucałam, umrę potem na raka i będziesz mnie mieć na sumieniu.
Do tej pory martwiłam się i myślałam o dwóch kotach i zdecydowanie nie chciałam nawet myśleć o innych. Rzadko oferuje pomoc, bo po prostu nie chcę być etatowym DT. Może jestem okrutna i nieczuła, może się staram taka być. Ale jak ktoś dzwoni i prosi o przetrzymanie na tydzień/przetrzymanie po sterylce, czy wreszcie wzięcie na tymczas to normalnie nie potrafię odmówić. Więc proszę Koktinsie nie proś mnie o to... Ja wezmę teraz innego kota/koty na tymczas jak będzie trzeba. Ale mieszkam w Krakowie i choć jest tu lepiej niż w moim rodzinnym świętokrzyskim - to tu naprawdę kotów nie brakuje. Ja nawet nie wejdę na stronę Kociego Świata - po co mi to (poza możliwością wpadnięcia znowu we wspomniany nałóg).
Zaoferowałam pomoc w tym wątku, bo chodziło o dwa koty, którym groziło rozdzielenie. Z których jeden ma spojrzenie wypisz wymaluj mój Teosiek. Po rozmowie z panią ze schroniska wiedziałam, że są dwa różne, pewnie niesprawdzone domy.
To sobie pomyślałam, wezmę... Mam czas i możliwości. Znajdę kogoś doświadczonego, kto będzie to monitorować. Jak przyjdzie do adopcji, to poproszę kogoś o pomoc, choćby którąś z lokalnych fundacji o wizytę przed adopcyjną i fundacyjny wzór umowy. Ja pięknie proszę, proszę aż wyproszę. Tak to do tej pory robiłam, choć tylko kilka razy, i zawsze się dało...
Mój TŻ-et się zgodził, co dla mnie ważne. My mamy tu niby ściśle ustalone zasady. Między innymi - max dwa koty w roku, nigdy razem. Tym razem się zgodził właśnie dlatego, ze chodziło o to "razem". No i zawsze staramy się brać koty, które potem oddamy, choćby po roku. Garfield i Figaro byliby idealni, bo są bez opcji rozdzielenia (a my czterech kotów mieć nie możemy), no i w dodatku persy, a nie na przykład brytki, czy burmy, czy angory...
I fakt, nie wiedziałam, co mnie ewentualnie czeka, co wcale nie "napawało mnie optymizmem". Ale czy ktokolwiek to wie, kiedy bierze jakiegokolwiek kota? Nie tylko na tymczas, ale i na stałe? Wiedziałam biorąc Teosia, że niekuwetkowy. Poza kilkoma wadami kuwetkuje pięknie. Wiedziałam biorąc Ashera, że to kociak zdrowy i dobrze zsocjalizowany. Pierwszy raz "kontakt dotykowy" dłuższy niż minuta udało mi się wypracować po kilku miesiącach, a do weta biegamy raz na dwa tygodnie.
Ja nie jestem w stanie udowodnić nikomu, że będę dobrym DT. Niby jak? Mogę zaprosić do siebie, pogadać. Ale tak "na papierze" nikogo nie przekonam. Nie umiem, nawet mi się chyba nie chce...
Ja zresztą nigdy, przenigdy niczego takiego nie napisałam... Wręcz przeciwnie...
Meksykanko, ja ci bardzo dziękuję za to co teraz robisz. Za to, że zadbałaś o kociste. Również za to, że chciało Ci się dzwonić po ludziach, ustalać czyje te koty są itd... Za to, co robisz, za to co piszesz... normalnie założę twój fanklub.
Kordonio, w pewnym momencie pisałaś, ze DT powinien zadzwonić do Pani ze schroniska, żeby potwierdzić wzięcie kotów. Nie zrobiłam tego, bo nie wiedziałam, czy koty do mnie trafią, chciałam poczekać na rozwój sytuacji. Zawsze twierdziłam, że jestem tylko opcją, lepszą lub gorszą. I że nie obrażę się, jeśli okaże się, że gorszą - bo nie o moje samopoczucie tu chodzi...
Więc - nie obrażam się i trzymam kciuki za koty.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 64 gości