Micia pojechała.Trudno było się rozstać szczególnie że nasza słodka gruba kicia bała się w nowym domu na początku bardzo.Ale z psem sobie poradziła-pokazała mu łapę w szybkim tempie.Micię przywitała jej pani,jej pies(york z jedną uszkodzoną łapką,zadbany ,śliczny ładnie obcięty,nie bardzo szczekający) ,pani mama która przyjechała ze swoją kotką brytyjską i suczką.Właśnie tej suczce żabce się oberwała prawie jak chciała Micię przywitać.Zwierzaki przyjaźnie nastawione,zadbane,wysterylizowane .Po jakimś czasie Micia trochę się wyluzowała,usiadła tak żeby wszystkich widzieć i było ok.jak pojechaliśmy to pani Kasia ją głaskała,Micia odprężyła się.Później dostała na kocyku jedzenie(dostała chrupki royala dla starszych kotów).Tyle na wczoraj.A dzis przyszła taka wiadomość-cytuję ,myślę ze pani Kasia nie ma nic przeciw

"Dzien dobry. Micia spokojnie dala rade w nocy. Kolo 22 wzielam na na rekach delikatnie na gore idac glaskalam i mowilam do niej polizala mnie i nie bylo problemu z doniecieniem jej na gore. W nocy spala pozniej chciala sie bawic to wstalam i sie z nia bawilam jadla i pila z miseczek. Byla w kuwecie. Rano dalam ja ze wszystkim na dol i poszlam do lazienki. Micia pochodzila na dole juz tak odwazniej i poszla na gore po schodach i przez jakis czas lezala na schodku tak samo jak ta brytyjka robi. Jak jechalam do pracy to juz sobie lezala na kocyku. Brytyjka spala dzis w innym miejscu na dole gdzie tego nie bylo wczesniej ze spi na dole czyli zrobila miciuli miejsce."